– Banki udzielają pożyczek na dowód, czyli bez żadnych zaświadczeń, zabezpieczeń, bo mogą sprawdzić klienta w bazie, w której są dane o prawie 40 mln rachunków kredytowych – mówi Krzysztof Markowski, prezes Biura Informacji Kredytowej (BIK). Biuro ma informacje o 16 mln Polaków, którzy już spłacili lub jeszcze spłacają zaciągnięte w bankach kredyty.
W czerwcu przyszłego roku banki nie będą mogły korzystać ze wszystkich informacji, którymi dysponuje BIK. Według znowelizowanego w 2005 r. prawa bankowego każdy klient banku musi mu dać zgodę na przetwarzanie danych o swoim kredycie po jego spłacie. Jeśli takiej zgody bank nie dostanie, nie tylko nie może przykazywać informacji do BIK, ale sam też będzie miał zakaz korzystania z nich.
Dotychczas klienci wyrazili zgodę na przetwarzanie danych w przypadku tylko 28 proc. umów zgromadzonych w BIK. – Podejrzewam, że takich kredytów jest zdecydowanie więcej, ale banki nie przysyłają nam tej istotnej informacji. Jeśli nie będziemy jej mieli, będziemy zmuszeni wycofać takie dane – tłumaczy Krzysztof Markowski.
Na niemożności wykorzystywania danych o kredytobiorcach stracą nie tylko banki, ale także ich klienci. – Jeśli nie dostaniemy zgody na przetwarzanie danych po zakończeniu umowy kredytowej, nie będziemy mogli wykorzystywać tych informacji w przyszłości, gdy będziemy oceniać wiarygodność kredytową klienta – mówi Katarzyna Skowrońska, dyrektor ds. rozwoju z Pionu Kredytowego w Banku Zachodnim WBK.
Brak zgód grozi wyłączeniem części informacji z przetwarzania. Klient będzie musiał zbierać zaświadczenia, że spłacał swoje długi. – Ocena zdolności kredytowej klienta będzie utrudniona. Banki będą się domagać dodatkowych zabezpieczeń – uważa Krzysztof Markowski.