Ochronie zdrowia potrzebna jest konkurencja. I dlatego – obok publicznego – powinny istnieć prywatne fundusze zdrowia – uważa Polska Izba Ubezpieczeń. Właśnie przesłała do klubów parlamentarnych swoją koncepcję zmian w ochronie zdrowia.
Polega ona na wprowadzeniu dobrowolnych polis, stworzeniu kilku publicznych i prywatnych funduszy ubezpieczeń zdrowotnych oraz wprowadzeniu nowego sposobu rozliczeń między nimi a ZUS i KRUS. Minister zdrowia Ewa Kopacz zaprosiła autorów, by swą koncepcję zaprezentowali na spotkaniu organizacji zawodowych działających w ochronie zdrowia, które spotykają się w ramach białego szczytu.
– Nie musimy wprowadzać wyższej obowiązkowej składki na zdrowie. Wystarczy, jeśli zaczniemy dobrze gospodarować pieniędzmi – zapewniają autorzy projektu. Ich zdaniem zwiększenie liczby instytucji zarządzających pieniędzmi w ochronie zdrowia poprawi jakość opieki medycznej, bo wymusi na szpitalach i przychodniach racjonalizację wydatków.
– Każdy ubezpieczony mógłby wybrać, czy chce zostać w publicznym funduszu czy zamieni go na prywatny – tłumaczy Paweł Kalbarczyk, ekspert PIU. – Jeśli jednak ktoś zdecydowałby się na prywatnego ubezpieczyciela, musiałby się zobowiązać do opłacenia – obok tradycyjnej składki – dodatkowej polisy z własnej kieszeni.
Jej wysokość ustalałyby same prywatne fundusze ubezpieczeniowe, jednak PIU szacuje, że większość z nich zdecydowałaby się na stawki od kilkunastu do kilkudziesięciu złotych. Powołuje się przy tym na wyniki badań „Diagnozy społecznej 2007”, w której 15 proc. respondentów uznało, iż mogłoby wykupić dobrowolną polisę na zdrowie do 100 zł miesięcznie. – Gdyby przeciętna składka wynosiła 50 zł miesięcznie, to mamy 3, 5 mld złotych dodatkowo – wylicza Kalbarczyk.