Rz: Pół roku temu Rada Naukowa NBP stwierdziła, że Polsce nie grozi wzrost inflacji. Co pan teraz sądzi o zagrożeniach inflacyjnych? Okazało się, że nie mieliście racji.
Alojzy Z. Nowak: Rzeczywiście widzimy, że inflacja jest stosunkowo wysoka. Nie tylko zresztą w Polsce. Wtedy myśleliśmy o ewentualnym wzroście inflacji powodowanym nadmiernym wzrostem ilości pieniądza w obiegu lub będącej rezultatem zwyżek płac. Wydaje się, że obecnie jesteśmy w takiej sytuacji, gdy ceny rosną na całym świecie. Dzisiaj przychylam się także do tego poglądu, który niestety nie jest oryginalny, że powinniśmy się przyzwyczaić do stosunkowo wysokiej inflacji w dłuższym okresie. Widać, że w rezultacie urbanizacji poszczególnych krajów i szybkiego rozwoju rośnie popyt na towary konsumpcyjne. Zmienia się także styl konsumpcji – dominują już nie tylko ryż i pewne rodzaje mięsa, ale też inne towary. Samochody stają się popularne w Azji, co powoduje wzrost popytu na ropę naftową. Powoli nadchodzi czas, że trzeba się zastanowić nad tym, czy cele inflacyjne banków centralnych nie są ustalone na zbyt niskim poziomie. Następnych kilka lat to może być okres wysokiej inflacji zarówno na świecie, jak i w Polsce. Zgodnie z modelem Samuelsona-Balassy przynajmniej w części inflacja jest importowana z zagranicy. Czy mamy ją i czy w ogóle można ją zwalczać poprzez podwyżki stóp procentowych? Nie wydaje mi się, żeby przyniosło to pożądany skutek. W związku z tym jeśli cel będzie wyższy, to będzie go łatwiej zrealizować.
Ale za kilka lat wzrost cen może się ustabilizować i znów będziemy dyskutować o zmianie celów. Czy to ma sens?
Tak może się zdarzyć. Co więcej, nie uważam, aby mój pogląd dotyczący ustalenia wyższego poziomu celu inflacyjnego był jedynie słuszny. Uważam, że na pewno problem ten należy dyskutować i analizować – m.in. po to, aby lepiej móc prognozować politykę pieniężną i przewidzieć przyszłość rozwoju rynków finansowych. Jeszcze parę lat temu byliśmy bardzo usatysfakcjonowani tym, co się dzieje w gospodarce światowej. Ceny akcji rosły, zwiększały się kredyty, rozwijało budownictwo. I nagle co? Stresujemy się, że ceny akcji spadają, że za dużo było kredytów, że za dużo budowaliśmy. Rodzi się zatem pytanie, czy nie można było tego przewidzieć. Gdzie były instytucje nadzorujące, banki centralne, a szczególnie amerykański Fed? Trzeba i należy zatem patrzeć na dzień jutrzejszy.
Czy Rada Naukowa powinna wypowiadać się na temat inflacji? To RPP się tym zajmuje. Wielu ekonomistów uważa, że z NBP nie powinny wypływać dwuznaczne sygnały.