Jest to dokładnie tyle, ile wcześniej przewidywali ekonomiści, tak więc zaskoczenia dla rynku nie ma. Tym samym coraz bardziej realna wydaje się realizacja scenariusza sierpniowego i osiągnięcie najwyższego tegorocznego poziomu właśnie w tym miesiącu.
Od września – jak twierdzą analitycy – inflacja powinna zacząć spadać. – Poziom 4,8 proc. nie jest złym poziomem, ale też daleka jestem od twierdzenia, że jest dobrze, tym bardziej że w sierpniu najprawdopodobniej będzie podobnie – mówi członek RPP Halina Wasilewska-Trenkner. – Spadki cen ropy i innych surowców na świecie u nas są jeszcze mało odczuwalne, a to oznacza, że trzeba będzie dalej brnąć w kierunku zacieśniania polityki monetarnej.
Inny członek Rady Marian Noga uważa, że czeka nas przynajmniej jedna mała podwyżka stóp jeszcze w tym roku.
Na poziom lipcowej inflacji wpływ miał szybszy wzrost cen użytkowania mieszkania i nośników energii oraz cen za usługi rekreacyjne i kulturalne. Ceny żywności – jak zresztą oczekiwano – spadły w lipcu w porównaniu z czerwcem o 1,1 proc. za sprawą sezonowego spadku cen warzyw i owoców. Nie było to jednak tyle, ile się spodziewano, bo równocześnie podrożało mięso. Więcej płaciliśmy za usługi transportowe o 0,5 proc. w porównaniu z czerwcem, a to ze względu na drożejące wówczas paliwa. Poza tym wyższe były w lipcu ceny alkoholi i papierosów – o 1,1 proc. W ten sposób dała o sobie znać wprowadzona na początku tego roku podwyżka akcyzy na wyroby tytoniowe. Oznacza to, że stopniowo kurczą się zapasy towarów obłożonych niższym podatkiem.
Ekonomista BPH Maja Goettig nadal spodziewa się szczytu inflacji w sierpniu, na poziomie 5,2 proc. – Ceny wyhamują w kolejnych miesiącach roku do 4,5 proc. w grudniu – zapewnia Goettig. – W tej sytuacji czekają nas jeszcze dwie podwyżki stóp we wrześniu i w październiku, stopa referencyjna wzrośnie na koniec roku do poziomu 6,5 proc.