Według najnowszej prognozy PKB Polski wzrośnie w tym roku o 5,4 proc. wobec zakładanych wcześniej 5,6 proc. W przyszłym roku tempo wzrostu będzie znacznie wolniejsze i zdaniem Goldman Sachs sięgnie 3,6 proc. wobec wcześniejszych szacunków 4,2 proc. Jeszcze bardziej sceptycznie perspektywy rozwoju naszego kraju ocenia bank BNP Paribas, który kilka dni temu obniżył prognozę przyszłorocznego wzrostu PKB dla Polski do 3 proc. z zakładanych wcześniej 3,7 proc. Podobną rewizję z 4 do 3,3 proc. ogłosił też amerykański bank Merrill Lynch.
- To zdecydowanie przedwczesne, pokazuje też, że instytucje mają złe narzędzia które nie są w stanie ogarnąć tak skomplikowanych realiów a ciągłe zmienianie prognoz nie ma najmniejszego sensu - mówi Rz Andrzej Sadowski z Centrum im. Adama Smitha.
Jego zdaniem w Polsce jeśli dojdzie do zmiany systemu podatkowego i zniesienia wielu barier dla prowadzenia działalności gospodarczej firmy mogą jeszcze na obecnej sytuacji zyskać. - Już wcześniejsze spowolnienie gospodarki niemieckiej nie tylko nie spowodowało zmniejszenia naszego eksportu na ten rynek, ale nawet jego wzrost - dodaje Andrzej Sadowski.
Już po prognozie BNP Paribas wielu ekonomistów stwierdziło, że nie ma żadnych dodatkowych powodów, dla których banki w ciągu kilku dni tak znacząco weryfikują swoje prognozy.
Zmiana prognozy dla Polski wynika z dwóch powodów: istotnej rewizji naszych prognoz tempa wzrostu PKB w USA i strefie euro (w obu tych gospodarkach spodziewamy się w przyszłym roku recesji) i rosnącego prawdopodobieństwa przekształcenia się obecnego kryzysu płynnościowego w kryzys kredytowy, zwłaszcza na rynkach wschodzących - mówi Michał Dybuła, główny ekonomista BNP Paribas.