Reklama

Dziś przyda się nam własna polityka pieniężna

Polityka pieniężna na szczeblu narodowym może chronić nas przed recesją. Ale to nie oznacza, że polityka Europejskiego Banku Centralnego jest nieracjonalna – pisze profesor Uniwersytetu Łódzkiego

Publikacja: 11.12.2008 00:52

Red

Przystąpienie do strefy euro będzie bodaj najważniejszą decyzją polskich władz w najbliższym dziesięcioleciu. Przyjęcie euro może stworzyć gospodarce dogodne warunki rozwoju. Ale strefa euro to nie Arkadia światowej gospodarki. Kraj nieprzygotowany może ponosić realne straty wskutek udziału w strefie. Kilka lat doświadczeń uczy nas, że korzyści i straty z tytułu integracji walutowej są różne dla różnych państw.

Z punktu widzenia Polski szybkie przystąpienie do strefy euro jest korzystne, jeżeli zapewnia lepszą realizację strategicznych celów gospodarczych. Cele te to utrzymanie wysokiego tempa wzrostu gospodarczego w najbliższej dekadzie oraz przebudowa struktury polskiej gospodarki, która dziś ma cechy gospodarki peryferyjnej.

[wyimek]Najbliższe dwa, trzy lata to najgorszy czas na wchodzenie do strefy euro od chwili jej powstania, a dziś szczególnie potrzebujemy elastycznej polityki gospodarczej[/wyimek]

Wyniki badań prowadzonych w Polsce (NBP, Jakub Borowski i inni) wskazują, że przystąpienie do strefy może przyspieszyć wzrost gospodarczy. Działają tu następujące kanały akceleracji wzrostu PKB: handlu zagranicznego, stopy procentowej i kosztów transakcyjnych. Łączny efekt działania tych czynników na wzrost PKB szacuje się na 0,1 – 0,2 pkt proc. rocznie przez kilka (kilkanaście) kolejnych lat.

Opracowany w ostatnich dniach raport rządu ocenia przyspieszenie wzrostu PKB w pierwszym roku o 0,23 – 0,58 pkt proc., a w piątym o 0,42 – 1,65. Nie znam metodologii liczenia tych efektów, ale uważam, że efekt ekonomiczny został wzmocniony silną wolą polityczną. Ważną korzyścią jest redukcja tzw. szoków politycznych. Oznacza to, że gospodarka w mniejszym stopniu będzie reagować na niekorzystne wydarzenia polityczne w Polsce i na świecie. Jest to bez wątpienia trudno mierzalny, ale bardzo pozytywny efekt pełnego członkostwa w eurolandzie.

Reklama
Reklama

Argumenty przeciwko szybkiemu wstąpieniu do strefy euro można podzielić na dwie grupy: wynikające z aktualnej sytuacji gospodarczej świata i wynikające z poziomu dojrzałości naszej gospodarki. Ostatni rok to bardzo trudny czas dla gospodarki światowej. Kryzys finansowy i recesja zahamują wzrost gospodarczy w najbliższych dwóch, trzech latach.

W czasach kryzysu odradza się pewien rodzaj łagodnego nacjonalizmu ekonomicznego. Kraje ratują swoje gospodarki, nawet jeżeli odbywa się to kosztem mechanizmów i regulacji unii walutowej. Dziś widać, że najważniejsze decyzje dotyczące sanacji systemów bankowych dokonują się na poziomie narodowych władz. Instytucje Wspólnoty jedynie kibicują tym zjawiskom. Okazało się, że Unia Gospodarcza i Walutowa (Economic and Monetary Union) zachowuje się jak jej australijski imiennik – emu – i w stanie zagrożenia chowa głowę w piasek.

[srodtytul]Ograniczenie polityki[/srodtytul]

Jest zatem rzeczą nierozsądną nakładać na polską politykę gospodarczą istotne ograniczenie w sytuacji, gdy znajdujemy się w obliczu kryzysu i kilkuletniej perspektywy wychodzenia z niego. Najbliższe dwa, trzy lata to najgorszy czas na wchodzenie do strefy euro od chwili jej powstania. Podejmując decyzję o przyspieszeniu integracji walutowej niepotrzebnie nakładamy zewnętrzne rygory na politykę gospodarczą, gdy potrzebna jest jej jak największa elastyczność. Skuteczna polityka pieniężna jest niezbędna dla redukowania skutków kryzysu, a w dłuższej perspektywie stworzenia warunków szybkiego wzrostu i równoczesnej przebudowy struktury gospodarczej. Rezygnowanie w perspektywie dwóch – trzech lat z polityki walutowej i polityki pieniężnej jest błędem. Dziś widać już, że płynny kurs złotego w pełni absorbuje zewnętrzne szoki finansowe. Polityka pieniężna na szczeblu narodowym może nas chronić przed recesją gospodarczą.

Ale to stwierdzenie nie oznacza, iż polityka Europejskiego Banku Centralnego jest nieracjonalna i trzeba się przed nią bronić. Problem polega na tym, że polska gospodarka nie jest gotowa na przyjęcie wspólnej polityki walutowej. Z dużą dozą prawdopodobieństwa można stwierdzić, że tzw. naturalna stopa procentowa, adekwatna do stanu rozwoju polskiej gospodarki, jest wyższa niż średnia krajów euro. Tak więc stopa EBC może zakłócać przebieg procesów w naszej gospodarce.

Najbliższe lata trzeba wykorzystać na efektywne skoordynowanie polskiej polityki ekonomicznej z polityką EBC. Najważniejsze jest stworzenie warunków dla uruchomienia w naszej gospodarce mechanizmów dostosowawczych, które będą stopniowo substytuowały rolę polityki kursowej i pieniężnej.

Reklama
Reklama

Zdaniem wielu teoretyków integracji walutowej działanie mechanizmów dostosowawczych oparte jest na transferach: kapitałów, siły roboczej, swobodnego świadczenia usług. Mało kto pamięta jednak, że Polska nie jest pełnoprawnym członkiem wspólnego rynku. Wiele państw utrzymuje wobec nas istotne ograniczenia w przepływie siły roboczej i bariery w świadczeniu usług. To może zakłócić efektywne działanie mechanizmów dostosowawczych.

Dodatkowo 1 stycznia 2009 r. zmienią się zasady głosowania w Radzie Zarządzającej EBC. Przystąpienie 16. kraju do strefy euro (Słowacja) oznacza wprowadzenie tzw. rotacji asymetrycznej. Najogólniej biorąc, zasada ta polega na ograniczeniu krajom mniejszym i biedniejszym prawa głosowania na posiedzeniach rady. Oznacza to zmniejszenie wpływu tej grupy państw na decyzje dotyczące polityki pieniężnej Wspólnoty.

[srodtytul]Kiedy do strefy euro?[/srodtytul]

Jestem przekonany, że żaden ekonomista nie potrafi odpowiedzieć na to pytanie. Można natomiast określić warunki, jakie musi spełnić nasza gospodarka, i nie idzie tu tylko o warunki konwergencji nominalnej; prawdopodobnie ważniejsza jest konwergencja realna w warunkach stałego kursu walutowego.

Trzeba w tym miejscu powiedzieć, że z punktu widzenia Polski doświadczenia nowych państw strefy euro są bez większej wartości. Włączenie Cypru, Malty, Słowenii, a nawet Słowacji to jakościowo inny problem, niż tak dużego kraju jak Polska. Bardziej przydatne są dla nas doświadczenia starych państw Unii. Przypomnijmy, że proces budowania Unii Gospodarczej i Walutowej trwał prawie 30 lat. Nie oznacza to, że mamy tak długo czekać z wstąpieniem do eurolandu. Oznacza jednak, że powinniśmy zachować daleko idącą ostrożność. Polski nie stać na ryzykowne eksperymenty gospodarcze. Nie możemy pozwolić sobie na kilkuletnią recesję i dalszą peryferyzację. Polska powinna w zmodyfikowanej formie powielić doświadczenia starych państw UE.

Takie podejście oznacza, że wbrew opiniom wielu ekonomistów i polityków Polska powinna w miarę szybko przystąpić do mechanizmu ERM 2. Oczywiście nie teraz, w czasie kryzysu finansowego, lecz tuż po stabilizacji rynków i finansów międzynarodowych, co może nastąpić w połowie 2009 r.

Reklama
Reklama

ERM 2 to nie jest poczekalnia przed salonem, którym jest strefa euro. Nie zgadzam się z opinią, że Polska powinna jak najkrócej przebywać w mechanizmie stabilizacji kursów. ERM 2 to okres stabilizacji kursu złotego do euro i wykształcenia mechanizmów dostosowawczych. Zawężone marże wahań kursu stworzą nowe warunki funkcjonowania naszej gospodarki; należy obserwować, jak reaguje rynek na szoki asymetryczne, jakie są koszty ich absorpcji. Trzeba również pamiętać, że o wiele trudniej będzie utrzymać nominalne wskaźniki konwergencji w warunkach stałego kursu złotego. Jest oczywiste, że zmiana reżimu kursowego będzie stopniowo redukowała rolę kursu walutowego i nakładała pewne ograniczenia na politykę pieniężną NBP.

Polskie władze monetarne od wielu lat deklarują irracjonalną niechęć do unijnego mechanizmu stabilizacji kursów walutowych. Nadużywany jest argument, że stabilizacja kursów w ramach ERM 2 grozi kryzysem walutowym. Jest to nieprawda, marże wahań w ERM 2 wynoszą plus/minus 15 proc. od kursu centralnego; tak więc całkowita skala wahań wynosi 30 proc. Kraj, który nie potrafi stabilizować wahań kursu swojej waluty na tym poziomie, nie powinien nawet myśleć o integracji walutowej. Ten przedział wahań jest wystarczający (oczywiście nie w warunkach kryzysu finansowego) nawet dla słabszych walut. Uczestnictwo Polski w ERM 2 oznacza instytucjonalne zakotwiczenie polskiej waluty we Wspólnocie. Wspólne interwencje walutowe oraz mechanizm ich kredytowania to przekazanie sygnału międzynarodowym rynkom finansowym, że Polska jest częścią struktury monetarnej UE.

Finanse
Zmiany kadrowe w KNF. Sebastian Skuza odwołany ze stanowiska
Finanse
Liderzy finansów w centrum rewolucji AI
Finanse
„Luka” w PPK, czyli niewielki zysk dzisiaj, wielka strata w przyszłości
Finanse
Zderegulować obawy przed IPO. Jak przywrócić giełdę polskim firmom
Finanse
Bruksela zablokowała najważniejszy fundusz Putina. Kieruje nim były obywatel Ukrainy
Materiał Promocyjny
Nie tylko okna. VELUX Polska inwestuje w ludzi, wspólnotę i przyszłość
Reklama
Reklama