Przystąpienie do strefy euro będzie bodaj najważniejszą decyzją polskich władz w najbliższym dziesięcioleciu. Przyjęcie euro może stworzyć gospodarce dogodne warunki rozwoju. Ale strefa euro to nie Arkadia światowej gospodarki. Kraj nieprzygotowany może ponosić realne straty wskutek udziału w strefie. Kilka lat doświadczeń uczy nas, że korzyści i straty z tytułu integracji walutowej są różne dla różnych państw.
Z punktu widzenia Polski szybkie przystąpienie do strefy euro jest korzystne, jeżeli zapewnia lepszą realizację strategicznych celów gospodarczych. Cele te to utrzymanie wysokiego tempa wzrostu gospodarczego w najbliższej dekadzie oraz przebudowa struktury polskiej gospodarki, która dziś ma cechy gospodarki peryferyjnej.
[wyimek]Najbliższe dwa, trzy lata to najgorszy czas na wchodzenie do strefy euro od chwili jej powstania, a dziś szczególnie potrzebujemy elastycznej polityki gospodarczej[/wyimek]
Wyniki badań prowadzonych w Polsce (NBP, Jakub Borowski i inni) wskazują, że przystąpienie do strefy może przyspieszyć wzrost gospodarczy. Działają tu następujące kanały akceleracji wzrostu PKB: handlu zagranicznego, stopy procentowej i kosztów transakcyjnych. Łączny efekt działania tych czynników na wzrost PKB szacuje się na 0,1 – 0,2 pkt proc. rocznie przez kilka (kilkanaście) kolejnych lat.
Opracowany w ostatnich dniach raport rządu ocenia przyspieszenie wzrostu PKB w pierwszym roku o 0,23 – 0,58 pkt proc., a w piątym o 0,42 – 1,65. Nie znam metodologii liczenia tych efektów, ale uważam, że efekt ekonomiczny został wzmocniony silną wolą polityczną. Ważną korzyścią jest redukcja tzw. szoków politycznych. Oznacza to, że gospodarka w mniejszym stopniu będzie reagować na niekorzystne wydarzenia polityczne w Polsce i na świecie. Jest to bez wątpienia trudno mierzalny, ale bardzo pozytywny efekt pełnego członkostwa w eurolandzie.