Zakończyły się już konsultacje międzyresortowe dotyczące zmiany zasad udzielania tzw. premii technologicznej. Wkrótce projekt trafi pod obrady rządu.
Premia technologiczna to jedna z form unijnego wsparcia z programu „Innowacyjna gospodarka”. Firmy mogą zaciągać w bankach komercyjnych kredyt na wdrożenie nowych technologii, którego część jest potem spłacana z unijnych funduszy jako premia technologiczna. Główna zmiana dotyczy sposobu wyliczania premii. Obecnie jest ona związana z przychodami ze sprzedaży, jakie ma uzyskiwać przedsiębiorca w wyniku realizacji projektu. Problem w tym, że w dobie kryzysu firmy mogą mieć problem z uzyskaniem takich wysokich przychodów, by pokryły poniesione wcześniej wydatki inwestycyjne. Taka sytuacja byłaby bardzo niekorzystna dla firm, ale też dla poziomu wykorzystania funduszy UE. Resort oszacował, że nawet 30 proc. z 410 mln euro mogłoby się przez to zmarnować.
Zgodnie z projektem nowelizacji ustawy premia ma być więc wyliczana po prostu na podstawie wydatków poniesionych na realizację projektu. Ma być wypłacana w jednej transzy, po zakończeniu inwestycji. – To bardzo dobre rozwiązanie, firmy zyskują gwarancję otrzymania w całości pomocy z UE – komentuje Tomasz Kierzkowski, dyrektor biura funduszy UE i programów publicznych w Pekao SA.
[wyimek]1,6 mld zł wynosi budżet na dotacje w postaci premii technologicznej[/wyimek]
Ministerstwo Gospodarki podkreśla też, że dzięki noweli wysokość premii będzie mogła sięgnąć do 70 proc. kosztów inwestycji, a jak obecnie – 70 proc. zaciągniętego przez firmę kredytu. Poza tym przedsiębiorstwa będą mogły poszerzyć katalog wydatków współfinansowanych z unijnej pomocy – o koszty zakupu gruntów czy nieruchomości. Z samą inwestycją będzie można już ruszyć, gdy bank komercyjny przekaże dokumentację do Banku Gospodarstwa Krajowego (zajmuje się on oceną, czy dany projekt nadaje się do dofinansowania i wypłaca premie technologiczną). Obecnie przedsiębiorcy muszą czekać, aż BGK wyrazi pozytywną opinię.