Różnice kursowe, konieczność przeliczania cen i trudności z porównaniem oferty powodują, że wielu z nich ogranicza swoją działalność, choć mogliby szukać kontrahentów także poza granicami naszego kraju.
Obawy wiążą się choćby ze świeżą sprawą opcji walutowych, przez które wiele firm w Polsce miało potężne problemy finansowe. – Gdyby zamiana złotego na euro miała nastąpić już jutro, to by nas tylko ucieszyło, bo koszt przejścia z rozliczeń złotowych na rozliczenia w euro jest niczym w obliczu pieniędzy, jakie tracimy, aby się zabezpieczać przed ryzykiem kursowym – przekonuje Tadeusz Dorda, prezes Polmosu Siedlce.
[srodtytul]Ubezpieczenie od ryzyka kosztuje [/srodtytul]
Przedsmak korzyści wiążących się z wejściem do unii walutowej daje im porównanie prowadzenia działalności sprzed wstąpienia naszego kraju do Unii Europejskiej z tym, jak im się funkcjonuje w jednym europejskim organizmie. Wejście do Unii dało bowiem dostęp do rynków unijnych bez konieczności spełniania licznych wymogów graniczno-celnych. Jak podkreślają ekonomiści, przystąpienie do strefy euro jest naturalną konsekwencją i kolejnym krokiem wynikającym z wyrażonej przez Polaków zgody na integrację europejską. A co za tym idzie, kolejnym etapem likwidacji obowiązków i procedur, które dziś jeszcze trzeba spełniać. Mniej czasu poświęcanego na biurokrację oznacza znaczne ograniczenie kosztów działania firm oraz wzrost ich wydajności.
Jak ocenia Adam Kot z Narodowego Banku Polskiego, obecnie wymiana handlowa ze strefą euro wiąże się z koniecznością przeliczania euro na złote i odwrotnie. Gdy na przykład polski przedsiębiorca sprzedaje coś do Niemiec i ustala cenę w euro, nie może być pewny tego, ile zapłata będzie warta w momencie wymiany na złote.