Polska otrąbiła oszołamiający sukces rodzimego pawilonu, który uświetnił Expo 2010 w Szanghaju. Z tonu wypowiedzi podsumowujących wydarzenie można wywnioskować, że bez nas światowa wystawa niemal by się nie odbyła, a miarą tej konstatacji jest fakt, że Chińczycy spędzają godzinę w kolejce, aby dostąpić olśnienia polską ekspozycją, skądinąd bardzo oryginalną. Cóż. W kraju, który jakiś czas temu zmienił nazwę z RP na PR (jak twierdzi zaprzyjaźniony dziennikarz), wszystko już uchodzi. Możemy się karmić złudzeniami, ale – za chińskiego Boga – nie przekonamy do tych złudzeń nikogo spoza obszaru narodowego PR. Spójrzmy prawdziwe w oczy: miarą kolejki w Szanghaju jest liczebność miejscowej ludności oraz wąskie wejście do naszego pawilonu, a nie fascynacja krajem, do którego Chinom daleko, chyba nawet coraz dalej.
[srodtytul]Mizerny bilans[/srodtytul]
Bilans polsko-chińskiej współpracy gospodarczej, której początek symbolizuje wspólne joint venture Chipolbrok z 1952 r., prezentuje się wyjątkowo mizernie. Wystarczy nadmienić, że przez ostatnie 20 lat inwestycji bezpośredniej nie dokonała w Polsce żadna licząca się na świecie chińska firma. Zła passa trwa szczególnie od przystąpienia do Unii Europejskiej i wiąże się z licznymi próbami wejścia firm Państwa Środka na nasz rynek. Spektakularny przykład to rezygnacja Lenovo z inwestycji w fabrykę komputerów pod Legnicą. Fiaskiem zakończyły się też próby chińskich firm ubiegania się o kontrakty na budowę: autostrad i stadionów oraz drugiej linii warszawskiego metra. Dopiero w 2009 r. przetarg na budowę dwóch krótkich odcinków autostrady A2 wygrał China Overseas Engineering Group – światowy gigant, który przyczynił się do budowy części z 64 tysięcy kilometrów autostrad, które powstały w Chinach przez ostatnie 20 lat. To tak, jakby koncernowi BMW zlecić produkcję hulajnogi.
[wyimek]Przez ostatnie 20 lat na inwestycję w Polsce nie zdecydowała się żadna licząca się na świecie chińska firma [/wyimek]
Chiny pilnie poszukują w naszej części Europy bezpiecznej przystani, w której zacumują część z kilkusetmiliardowej rezerwy dewizowej. Warszawa jest dla Pekinu naturalnym wyborem. Dowodem na tak postawioną tezę będą najbliższe trzy lata – czas coraz szybciej zmieniających się sił w układzie międzynarodowym. Polska ma szansę włączyć się do tych globalnych procesów. W naszej części Europy jesteśmy najwięksi, mamy najwięcej ludności, a to się przekłada na potencjał: silne ośrodki akademickie, dwa miliony studentów (dla porównania: w Chinach jest więcej absolwentów niż we wszystkich krajach europejskich łącznie) i rosnącą reputację polskiej kadry. Jako jedyny kraj w Europie nie tylko uniknęliśmy recesji, ale odnotowaliśmy wzrost gospodarczy. Jesteśmy ponadto największym beneficjentem europejskich funduszy przeznaczonych na niezbędną modernizację infrastruktury i inwestycje.