W opinii byłego prezesa NBP, nawet gdyby nie było kryzysu na świecie, dziś w Polsce mielibyśmy problem z nadmiernym zadłużeniem. - Pod względem poziomu długu znajdujemy się obecnie na drugiej pozycji po Węgrzech. To jest bardzo niebezpieczne, bo rodzi niepewność wśród przedsiębiorców, może prowadzić do podbicia stóp procentowych i zawęża pole do uruchomienia automatycznych stabilizatorów - przekonywał profesor podczas debaty na temat kryzysu zorganizowanej przez Lewiatana i Liberte.

Ograniczaniu długu musi towarzyszyć zmniejszenie wydatków państwa. W Polsce wydatki publiczne stanowią 45 proc. w relacji do PKB. Jest to spowodowane w głównej mierze wysokimi wydatkami socjalnymi. Nie jest to dobre, bo powoduje zmniejszenie podaży pracy i ograniczenie prywatnych oszczędności. Działania podjęte przez rząd nie są zaś wystarczające. - Ruchy rządu mogłyby być większe bez groźby przegrania wyborów - przekonywał Balcerowicz. - Dlaczego nie zmniejszono zasiłku o dwie trzecie, a zaledwie o jedną trzecią, skoro i tak należy on do najwyższych w Europie. Jaki jest sens przeprowadzania 7 proc. podwyżki płac dla nauczycieli, dzieci w szkołach jest coraz mniej.

Prof. Witold Orłowski z PricewaterhouseCoopers podczas dyskusji przekonywał, że wysokie wydatki to polityczny wybór. - Jeśli chcemy mieć hojny system emerytalny, zasiłków zdrowotnych, to mamy też wysokie podatki i wolniejszy wzrost - wyjaśnił. Zgodził się jednak, że rola państwa mogłaby być mniejsza.

Przeciwny hołdowaniu zasadzie jakoś to będzie był też Andrzej Olechowski, były minister finansów. - To jest obarczone zbyt wysokim ryzykiem, brak reform oznacza, że wzrost będzie słabszy, a rosnący dług i koszty jego obsługi będą wypychały inne wydatki - przekonywał panelista.