Z tegorocznych statystyk pierwszych publicznych ofert akcji (IPO) wynika, że osiem z dziesięciu największych IPO miało miejsce na giełdach azjatyckich. Debiutowały tam nie tylko spółki z Azji, w tym zwłaszcza z Chin, ale także firmy z Europy i USA.
Przed dziesięciu laty giełdy w regionie Azji i Pacyfiku miały 21,5-proc. udział w światowej wartości publicznych ofert. W tym roku skoczył on do 64 proc. Udział rynku amerykańskiego spadł z 41 do 20 proc.
Jeszcze kilka lat temu byłoby to nie do pomyślenia – to nie giełda w Hongkongu, ale rynki w USA i Europie były najczęstszymi miejscami debiutów. To w USA i Londynie firmy z całego świata szukały pieniędzy. Wszystko zmieniło się po kryzysie finansowym.
Marsz IPO na Daleki Wschód na razie nie dotyczy polskich firm. Ale nie można wykluczyć, że za jakiś czas polska spółka planująca dużą publiczną ofertę akcji zamiast w Warszawie zadebiutuje w Hongkongu, gdzie wyceny akcji są wyższe niż w Europie czy USA. Już robią tak firmy z Rosji, a pierwsze rosyjskie banki inwestycyjne otwierają biura w Hongkongu.
Zachętą dla spółek, by szukały pieniędzy nie w Polsce, lecz w Azji, mogą się stać rządowe plany ograniczenia transferów pieniędzy do funduszy emerytalnych. OFE pozbawione części środków będą zapewne ostrożniej podchodziły do IPO. Trudniej więc będzie w Warszawie nie tylko o dobre wyceny akcji sprzedawanych w publicznych ofertach, ale i o uzyskanie odpowiednio wysokiej nadsubskrypcji, która daje nadzieję nie tylko na udany debiut, ale także na późniejszy wzrost kursu.