Zakłada on deficyt w wielkości 3,3 mld euro i jest drastycznie obniżony wskutek przejęcia 14 mld euro składek do OFE. Ostateczne głosowanie nad budżetem zaplanowano na 23 grudnia,ale żadna z zapisanych w nim kwot - wydatków, dochodów oraz deficytu nie może już zostać zmieniona.Dodatkowo rządząca partia Fidesz ma wygodną większość.

Rynek zareagował wzrostem indeksu giełdy budapeszteńskiej, mimo że aż roiło się od komentarzy krytykujących i sam budżet i sposób jego finansowania, zwłaszcza przejęcie składek odkładanych przez Węgrów w prywatnych funduszach emerytalnych, co zostało określone jako „zbyt agresywne”. Zdaniem ekonomistow i agencji ratingowych wszystkie posunięcia w poszukiwaniu finansowania wydatków państwa, to pomysły tylko na „dzisiaj”. Dodatkowo jeszcze- zdaniem ekonomistów— przeceniane są efekty pobudzenia gospodarki, zwłaszcza wprowadzenia niższej jednolitej stawki podatku od dochodów osobistych do 16 proc i podatku CIT dla małych firm do 10 proc. Jednakże przedstawiciele rządu zapewniają,że będą w stanie sprostać obietnicom złożonym Komisji Europejskiej i ograniczenia deficytu budżetowego do 3 proc. (ma wynieść 2,94 PKB wobec obecnych 7 proc.) Z kolei zdaniem ekonomistów nie jest możliwe dojście do takiego wyniku, bez powrotu do wyraźnego wzrostu PKB. Rząd przewidział w budżecie wzrost PKB o 3 proc. podczas gdy Komisja Europejska zakłada 2,8 proc. Takiego zdania są m.in przedstawiciele Moody's, którzy obniżyli w ostatni poniedziałek ocenę wiarygodności kredytowej Węgier do jednego stopnia od „śmieci”.

Premier Victor Orban zapewnia jednak, że agencje szybko zrozumieją,że rządowy pomysł na ratowanie gospodarki jest dobry i wkrótce zaczną podnosić ratingi, z kolei Ministerstwo Gospodarki broni zakładanego deficytu. —Budżet na rok 2011 nie tylko cechuje się dyscypliną fiskalną, ale pozwoli również na powrót do godziwego wzrostu - mówił przed rozpoczęciem głosowania w parlamencie wiceminister gospodarki, Zoltan Csefalvay.