Gdyby do północy w piątek politykom nie udało się znaleźć kompromisowego rozwiązania w sprawie budżetu na 2011 r., w USA już dziś nieczynne byłyby państwowe muzea i parki narodowe, a ok. 800 tys. urzędników zostałoby wysłanych na przymusowe bezpłatne urlopy.
Telewizje informacyjne przez cały piątek pokazywały więc Amerykanów obawiających się, jak bez wypłaty zwiążą koniec z końcem i wściekłych, bo po zawieszeniu prac administracji nie byłyby wypłacane nadpłacone podatki.
Godzinę przed momentem, w którym rząd Obamy zostałby bez pieniędzy, politycy ogłosili jednak porozumienie. Demokraci zgodzili się na cięcia w wysokości 38,5 mld dol. (ok. 106 mld zł), a republikanie zrezygnowali z zapisu odbierającego dotacje dla ośrodków proaborcyjnych Planned Parenthood.
W kilkadziesiąt minut politycy nie zdążyliby jednak przygotować projektu do końca roku budżetowego. W piątkową noc przegłosowali więc tylko kolejne prowizorium, które przedłuża finansowanie rządu do północy w czwartek. Do tego czasu powinna być już gotowa ustawa obejmująca cały obecny rok budżetowy, który kończy się 30 września. Prezydent Barack Obama w wystąpieniu do narodu pochwalił polityków za kompromis i podkreślił, że uzgodnione oszczędności są największe w historii USA.
– Niektóre z cięć, na które się zgodziliśmy, będą bolesne – ostrzegał jednak prezydent, zauważając, że ograniczone zostały między innymi pieniądze na programy socjalne oraz na niektóre projekty dotyczące rozbudowy infrastruktury.