Bez decyzji wojskowych, że nowoczesny wóz wsparcia pola walki jest armii potrzebny, Bumarowi trudno będzie uruchomić kosztowny program doskonalenia prototypu, a potem wdrażania nowego uzbrojenia – mówi Grzegorz Hołdanowicz, redaktor naczelny pisma „Raport WTO".

W czwartek, podczas warszawskiej konferencji poświęconej wpływom wojskowych inwestycji na gospodarkę przedstawiciele Sztabu Generalnego przyznali, że w strategicznych planach zakupów do 2018 r. czołgów nie uwzględniono, a w sprawie andersa wciąż trwają analizy.

6,5 mld zł przeznaczy budżet na inwestycje i uzbrojenie armii w 2011 roku

Na modernizację techniczną sił zbrojnych armia wyda w tym roku ponad 6 mld zł. Na czele listy zamówień są kołowe transportery Rosomak, mobilne rakietowe systemy przeciwpancerne (Spike) i przeciwlotnicze (GROM), kolejne śmigłowce Głuszec, broń artyleryjska z Huty Stalowa Wola, urządzenia łączności i dowodzenia. Ok. 200 mln zł MON rezerwuje na zakupy samolotów szkoleniowych LIFT. Jednak przetarg na 16 lekkich odrzutowców, którego wartość szacowana jest na 1,5 mld zł, wciąż nie został rozstrzygnięty.

Uruchomienie seryjnej produkcji andersa może kosztować nawet 400 mln zł – szacuje ekspert zbliżony do Bumaru. – Polska armia pilnie potrzebuje następcy wyeksploatowanych bojowych wozów piechoty (bwp). Anders w wersji bwp byłby idealny. A potrzeby armii: 400 – 500 sztuk pojazdów, czyni inwestycję w pełni opłacalną – przekonuje Hołdanowicz.