Zgodnie z oczekiwaniami większości analityków Rada Polityki Pieniężnej podniosła wczoraj stopy procentowe o 0,25 pkt proc. – Zapowiadany przez niektórych członków RPP scenariusz przyspieszenia podwyżek stóp procentowych okazał się prawdziwy. Najwyraźniej do jastrzębiego skrzydła dołączyli zwolennicy szybszych, ale i mniejszych podwyżek – stwierdził Bartosz Wydra, ekonomista Korporacji Ubezpieczeń Kredytów Eksportowych.
Wczorajsza podwyżka spowodowała, że główna stopa banku centralnego zrównała się z bieżącym poziomem inflacji. Część ekonomistów wskazywała, że RPP zdecyduje się na podwyżkę m.in. po to, by realne stopy procentowe, czyli odnoszone do wysokości inflacji, nie były ujemne.
Na konferencji po posiedzeniu Rady prezes NBP Marek Belka sugerował, że kolejne podwyżki nie nastąpią szybko: - Jeżeli będzie potrzeba, to podniesiemy stopy do końca roku do 4,75 proc. Po trzech podwyżkach bardzo skoncentrowanych w czasie chcemy się przyjrzeć, co będzie się działo w gospodarce.
"Dokonane od początku br. istotne zacieśnienie polityki pieniężnej powinno umożliwić powrót inflacji do celu inflacyjnego w średnim okresie" – napisała RPP w komunikacie po posiedzeniu.
– To bardzo mocna deklaracja – skomentował Jakub Borowski, główny ekonomista Invest-Banku. – Ona pada na kilka tygodni przed publikacją nowej projekcji inflacji, która będzie uwzględniać szybszy wzrost cen i PKB, a raczej nie będzie jeszcze uwzględniać spowolnienia w światowej gospodarce. Będzie więc wskazywać potrzebę dalszego zacieśnienia polityki pieniężnej.