– Nastroje inwestycyjne w firmach schładzają się – uważa Maria Drozdowicz-Bieć, prof. SGH. – Najpierw firmy ponosiły koszty szybko rosnących cen surowców. Teraz w lepszej kondycji są eksporterzy, ale słaba wartość złotego jest dokuczliwa dla importerów. Dodatkowo kurs złotego do euro i do dolara wpływał na poziom inflacji.
Jej zdaniem trudno będzie utrzymać przyspieszenie inwestycji prywatnych, jakie było widoczne w II kwartale. Podobnie uważają inni ekonomiści. – Dynamika inwestycji prywatnych w tym roku wyniesie ok. 5 proc., a w przyszłym może spaść do 3 proc. – szacuje Jakub Borowski, główny ekonomista Kredyt Banku. Jego zdaniem dla inwestycji poważniejszym zagrożeniem są wahania kursu niż słaby złoty.
– Niepewność rynków i pytania o strefę euro powstrzymują od rozpoczynania nowych inwestycji – przyznaje Wojciech Morawski, szef firmy bieliźniarskiej Atlantic. Co prawda zaznacza, że sytuacja wygląda różnie w branżach, ale połączenie słabego złotego z wysoką inflacją ma szczególne znaczenie w tych firmach, które oferują produkty bezpośrednio indywidualnym klientom. – Tak jest z odzieżą. Ludzie nauczyli się kupować na wyprzedażach. Gdy wprowadzam nowa kolekcję, to sprawdzam wahania złotego. Te sięgają niekiedy 10 proc. w ciągu tygodnia i źle to wpływa na nastroje konsumenckie – dodaje przedsiębiorca.
Nie zmniejsza inwestycji Ryszard Florek i jego firma zajmująca się produkcją okien Fakro. – Operujemy głównie na rynkach zagranicznych – tłumaczy prezes.
Maciej Grelowski z BCC uważa, że uspokojeniu nastrojów w firmach nie służy zbyt wolne decydowanie o sposobach radzenia sobie z kłopotami w UE. – Coraz bardziej realne jest dlugotrwałe spowolnienie, a to oznacza mniejsze zamówienia lub w ogóle ich brak przez dłuższy czas – mówi. Według niego taka perspektywa hamuje chęć zwiększania inwestycji nawet u eksporterów.