Dotychczas niemieckie obligacje uznawane były za jedną z najpewniejszych lokat kapitału w pogrążonej w  kryzysie Europie. Fatalny wynik aukcji wywołuje wśród analityków pytania, jak poradzą sobie z rynkowym finansowaniem słabsze kraje, takie jak Hiszpania, Włochy czy Belgia.

Czemu inwestorzy nie wykazali zainteresowania niemieckimi papierami?  – Wersja optymistyczna mówi, że stały się zbyt drogie. Wersja pesymistyczna to obawy inwestorów, że Niemcy zostały jedyną dużą gospodarką mogącą ratować strefę euro, a same mają dług publiczny przekraczający 80 proc. PKB.  Wersja alternatywna to strajk inwestorów chcących zmusić Niemcy, by zdobyły się na śmielszą akcję w  walce z kryzysem w strefie euro  – wylicza Kathleen Brooks, analityk z firmy Forex.com.

Wersja pesymistyczna wydaje się najbardziej prawdopodobna.  – Myślę, że poziom niemieckiego długu publicznego jest niepokojący. Jest większy niż hiszpański. To nie do końca prawda, że południowcy są leniwi, a Niemcy pracują – ostrzegał w zeszłym tygodniu Jean-Claude Juncker, szef  eurogrupy.

– Jak dotąd, jeśli inwestorzy wyprzedawali np. włoskie obligacje, rekompensowali to zakupami niemieckiego długu. Teraz wygląda na to, że wycofują pieniądze z całej strefy euro. Dane z USA wskazują, że zwiększa się ilość środków lokowanych w amerykańskich obligacjach – twierdzi Hans Redeker, strateg z banku Morgan Stanley.

Po nieudanej aukcji rentowność niemieckich obligacji dziesięcioletnich przekroczyła poziom 2 proc. W tym czasie rentowność amerykańskich obligacji dziesięcioletnich wynosiła 1,93 proc., a szwedzkich 1,65 proc.