Decyzja rządu to echo publicznie głoszonego niezadowolenia dyktatora Łukaszenki z ocen wystawianych Białorusi przez światowe agencje ratingowe.
- My w karty z tą szanowną tak zwaną agencją oceniającą nie gramy. Niech oni tam kogoś u siebie oceniają- perorował złotousty dyktator, po tym jak Standard&Poor's obniżyła ratingi kraju do poziomu B-/C.
Nie spodobało mu się także, że Moody's w listopadzie wykreśliła krainę Łukaszenki ze spisu krajów, których ocena może jeszcze spaść. Bo spadać nie ma już dokąd.
Suwerenny rating Białorusi sięgnął wtedy dna i wynosił B3 z prognozą negatywną. Obniżona została ocena pułapu dla depozytów bankowych w walucie lokalnej do B1. Rating B3 dostały rządowe obligacje w walutach obcych. Ocena granicznego poziomu depozytow bankowych w walutach obcych wynosiła Caa1. Wszystkie z negatywną prognozą.
Taka prognoza oznacza obawę Moody's odnośnie możliwości „spowolnienia wzrostu gospodarczego w 2012 r. Doprowadzić to może to spadku rentowności i jakości aktywów w systemie bankowym oraz do wzrostu zobowiązań warunkowych białoruskiego rządu".