Nerwowość w oczekiwaniu na skalę pożyczki dla europejskich banków nie ominęła wczoraj lokalnego rynku walutowego. Informacja o tym, że kwota operacji EBC jest większa niż grudniowa, wsparła wzrost aktywów, także na rynkach rozwijających się. Złoty umocnił się do 4,11 za euro i 3,05 za dolara. Analitycy jednak nie są przekonani, że nasza waluta w najbliższym czasie ustabilizuje się na takich poziomach.
– Sytuacja w eurolandzie nie sprzyja jeszcze tak znacznemu umocnieniu się złotego – uważa Paweł Gajewski, szef zespołu dilerów walutowych w Banku Millennium. – Jesteśmy uzależnieni od popytu również zewnętrznego i przy pogarszaniu się kondycji innych gospodarek krajów unijnych też będziemy tracić – mówi. Zdaniem analityka, na koniec marca euro będzie kosztowało ok. 4,2 zł i będzie stopniowo umacniać się do 4,12 – 4,14 zł na koniec roku.
Dobrą informacją jest to, że złoty przebił już ważną barierę 4,15 za euro. Kolejnym poziomem do pokonania pozostaje 4 zł. Rynki najwyraźniej chciałyby do tego poziomu dotrzeć. – Nasza prognoza zakłada, że stanie się to bliżej drugiego kwartału, ale nie wykluczamy rewizji naszych oczekiwań – ocenia Arkadiusz Urbański z Pekao.
Czynnikami, które mogą wyhamować rajd złotego w kierunku 4 zł, mogą być chęć realizacji zysków po aukcji EBC, gorsze dane z USA i Europy czy problemy z podpisaniem paktu fiskalnego. – Jak długo zewnętrzna niepewność na rynkach będzie się utrzymywać, złoty pozostanie walutą o dużej zmienności i może powrócić do poziomu powyżej 4,30 zł za euro, jeśli presja związana np. z pogorszeniem sytuacji w krajach zadłużonych się zwiększy – ocenia Jana Krajcova z Erste Group. Jej zdaniem na koniec marca euro może kosztować 4,20 – 4,30 zł. Poziom blisko 4 zł za euro możemy, w opinii analityka, zobaczyć już z końcem lata. Według niej jest szansa, że na koniec roku za wspólną walutę zapłacimy mniej niż 4 zł.