Eksperci podkreślają, że ceny będą rosły nadal. Większość ubezpieczycieli twierdzi, że w tym roku poziom podwyżek będzie analogiczny do zeszłorocznego. – Segment OC nadal wykazuje bardzo niską rentowność, a dział polis korporacyjnych jest wręcz na technicznych stratach – zauważa Tomasz Bursa, analityk Ipopema Securities. Fakt, że minimalnie spadła wartość wypłaconych odszkodowań z tytułu polis motoryzacyjnych, nie powinna rozbudzić nadziei na spadki cen.
– W OC spodziewamy się wzrostu średniej składki na poziomie blisko dwukrotnego wskaźnika inflacji. Jest to związane ze wzrostem roszczeń, m.in. z tytułu szkód osobowych i szkód zagranicznych – mówi Franz Fuchs, prezes Vienna Insurance Groupy. Według założeń budżetowych, przez wielu określanych jako zbyt niskie, średnioroczna inflacja ma w tym roku wynieść 2,8 proc. Zgodnie z prognozami prezesa VIG oznaczałoby to wzrost cen polis OC o ok. 6 proc. W tej chwili ubezpieczenie auta kosztuje średnio 444 zł.
Kluczowe dla kształtu rynku będą zmiany regulacyjne. – Jeżeli zostaną wprowadzone zmiany prawne, jak np. nakaz naprawy pojazdów z wykorzystaniem oryginalnych części zamiennych niezależnie od wieku czy stanu technicznego auta, ceny ubezpieczeń OC mogą znacząco wzrosnąć w drugiej połowie roku – zauważa Michał Witkowski, rzecznik PZU.
Podwyżki mocniej odczują kierowcy, którzy mają już na swoim koncie szkody. – Duży wpływ na taryfikację będzie miała baza Ubezpieczeniowego Funduszu Gwarancyjnego, która w coraz większym stopniu dostarcza ubezpieczycielom danych służących do wyliczania stawek – mówi Rafał Karski, dyrektor sprzedaży i marketingu Liberty Direct.
Niektórzy gracze, np. Warta, uważają, że podwyżki dotkną głównie klientów korporacyjnych i flotowych. W zeszłym roku w tym segmencie zwyżki cen autocasco wyniosły 6 proc., a w przypadku OC aż 21 proc. (dla klientów indywidualnych było to odpowiednio 18 proc. i 5 proc.). Mimo tego nie można jednak wykluczyć walki o klienta ceną, przynajmniej w niektórych segmentach.