Rząd zdecydował się na wprowadzenie nowego konta IKZE bez wystarczającej informacji na temat starego, czyli IKE. Potrzebna jest nam edukacja emerytalna. Ale prowadzona w sposób spokojny, stały, a nie tylko „akcyjny", związany ze zmianą przepisów. To prawda, że coraz trudniej jest nam się „poruszać" w palecie kont emerytalnych. Tym bardziej że są one dość nieprzejrzyste. I gubimy się w tym rozgardiaszu.
Część ekonomistów i polityków uważa, że nie oszczędzamy na emeryturę ponieważ mało zarabiamy. Czy to prawda?
Niezupełnie. Na pewno mogłoby oszczędzać więcej osób niż obecnie. Pozwalają im na to zarobki. Jednak moim zdaniem trudno jest zachęcić ludzi do odkładania na emeryturę, jeśli wciąż podrywa się zaufanie do publicznego systemu emerytalnego. Dopóki nie zbudujemy zaufania do systemu emerytalnego, nie zbudujemy zaufania do oszczędzania i to bez względu na nasze zarobki.
A może jest tak, że pomimo debaty emerytalnej, straszenia niskimi świadczeniami, wciąż czujemy się bezpieczni? Nie zastanawiamy się nad tym, jak będzie wyglądało nasze świadczenie?
Z badań, jakie jakiś czas temu były prowadzone w ministerstwie pracy wynika, że Polacy żyją w „zawieszeniu emerytalnym". Większość z nich płaci składki w nowym systemie, ale nasza percepcja wciąż tkwi w starym. Jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że państwo wypłaca emerytury, dopłaca do nich, gdy są za małe i czuwa nad zabezpieczeniem socjalnym. Dlatego tak ważna jest spokojna edukacja.
Czyli ostatecznym argumentem, który skłoni większość Polaków do oszczędzania na emeryturę, będzie sytuacja, w której oni albo ich najbliżsi dostaną niższe świadczenia?