- System zapłaty za pracę w socjalizmie może być efektywny tylko, gdy zarobki są dostatecznie wysokie, by gwarantować obywatelom godny poziom dostatku - za takie słowa opublikowane w północnokoreańskim magazynie „Studia ekonomiczne", jeszcze niedawno autor z całą redakcją i rodziną trafiłby do obozu koncentracyjnego.
Teraz, jak pisze południowokoreańska agencja Yonhap, jest to zapowiedź podwyżek płac. Nie było ich w Korei co najmniej przez 10 lat. Średnia płaca w tym najbardziej zamkniętym kraju świata wynosi ok. 3000 wonów. Kilogram ryżu kosztuje... 5000 wonów. W kraju funkcjonuje kartkowy system sprzedaży. Miliony ludzi głodują. Od lat brakuje nośników energii, ludzie ogrzewają mieszkania piecykami na drewno i odpadki, a wyłączenia prądu są nagminne.
Roczny PKB Korei Północnej (22 mln mieszkańców), szacowany jest na 40 mld dol. czyli 1800 dol. na mieszkańca. To poziom najbiedniejszych krajów Afryki. Dla porównania PKB na głowę Koreańczyka z Południa wynosił w 2011 r 31,7 tys. dol., a Chińczyka 8,4 tys. dol.
Ale po objęciu władzy przez młodego Kim Dzong Un, pojawiły się oznaki zmian. Na początku sierpnia pozwolił on ludziom na mały biznes. Koreańczycy będą mogli swobodnie handlować czy prowadzić zakłady rzemieślnicze, ale także ustalać ceny na oferowane towary i usługi.
Zreformowane też zostanie prymitywne koreańskie rolnictwo. Do tej pory wszystko do ostatniego ziarna ryżu zabierało chłopom państwo. Teraz jedna trzecia tego co wyhodują będzie ich własnością.