Do takiego wniosku doszli już nie tylko niezależni eksperci, ale i minister gospodarki Andriej Biełousow. – Model gospodarki, na który wciąż orientuje się Rosja, czyli oparty na wpływach z surowców, przede wszystkim ropy i gazu, wykształcił się jeszcze do kryzysowego 2008 r. I dawał świetne wyniki w latach 2006–2007, gdy nasz wzrost gospodarczy był porównywalny z chińskim. Ale dziś ten model to już przeszłość. Po prostu przestał pracować – oświadczył minister podczas debaty na forum ekonomicznym „Rosja naprzód!".
Zdaniem Biełousowa są trzy przyczyny takiego stanu rzeczy: po pierwsze, do kryzysu 8-proc. wzrost gospodarczy zapewniała konsumpcja (dawała 6 proc. wzrostu). Obecnie Rosjanie kupują mniej i taniej, więcej oszczędzają, a firmy zaczęły w końcu wiązać poziom wynagrodzeń z wydajnością. Dlatego konsumpcja daje ok. 3 proc. wzrostu PKB.
Do tego dochodzi stabilizacja na rynku surowców energetycznych. – Wydobycie ropy w Rosji stabilizuje się na poziomie 110 mln t rocznie; nowe złoża nie wpłyną na wzrost wydobycia, a jedynie zastąpią wyczerpane. Eksport ropy będzie spadać, co w przyszłości może dać nawet ujemny PKB – mówił minister. Trzecia przyczyna to wzrost wydatków budżetowych z 16 proc. PKB przed kryzysem do 21 proc. obecnie.
To wszystko eksperci wiedzieli już dawno. Rok temu Centrum Rozwoju Wyższej Szkoły Ekonomii (WSE) w Moskwie przygotowało prognozę gospodarczą dla Rosji na lata 2012–2014. Autorzy uważali, że rosyjska gospodarka jest słaba, niezależnie od tego, czy za granicami panuje kryzys czy nie.
Eksperci zakładali, że utrzyma się odpływ kapitału na poziomie 50–100 mld dol. rocznie. Spadać też będzie poziom rezerw złoto-walutowych. Poziom inflacji w 2013 r. ma zaś wzrosnąć do 10 proc. (wg założeń budżetu 5–6 proc.).