Z prognoz Międzynarodowego Funduszu Walutowego wynika, że w przyszłym roku deficyt USA na rachunku obrotów bieżących wyniesie 3,1 proc. PKB, o blisko połowę mniej niż w latach bezpośrednio poprzedzających kryzys. Na tym poziomie wskaźnik ten ma się utrzymać przez kolejnych kilka lat. Jednocześnie nadwyżka Chin na tym rachunku w przyszłym roku spadnie według MFW do 2,5 proc. PKB, z nawet 10 proc. pięć lat temu. To może sugerować, że tzw. globalna nierównowaga finansowa, uważana za jedno z fundamentalnych źródeł kryzysu finansowego z ostatnich lat, będzie stopniowo zanikała.
Na saldo obrotów bieżących kraju składa się przede wszystkim bilans handlu zagranicznego oraz bilans dochodów z inwestycji zagranicznych. Permanentnie dodatnie saldo oznacza, że oszczędności w danym kraju przekraczają inwestycje. Ich nadmiar finansuje deficyty na rachunkach obrotów bieżących innych państw. Przed wybuchem kryzysu w 2007 r. kapitał płynął m. in. z Chin, Japonii i Niemiec do takich państw, jak USA, Wielka Brytania i Hiszpania. Dzięki temu rynkowe stopy procentowe w tej drugiej grupie państw pozostawały niskie, przyczyniając się do powstania baniek na tamtejszych rynkach nieruchomości.
Liderzy dojrzałych i wschodzących potęg gospodarczych (G20) zgodzili się, że globalna nierównowaga finansowa to źródło niestabilności światowej gospodarki. Na kilku szczytach omawiali nawet pomysły na jej ograniczenie. Sekretarz skarbu USA Timothy Geithner proponował na przykład, aby kraje G20 zobowiązały się do utrzymywania nadwyżek lub deficytów na rachunku obrotów bieżących poniżej 4 proc. PKB. Do porozumienia jak dotąd jednak nie doszło.
Prognozy MFW wskazują, że być może nie jest ono potrzebne. – Świat zdecydowanie staje się bardziej zrównoważony. Dziwi mnie, że ludzie nie doceniają tego zjawiska. Bo to jest jeden z powodów, które sprawiają, że jestem nieco większym optymistą niż inni ekonomiści – powiedział Jim O'Neill, prezes towarzystwa funduszy Goldman Sachs Asset Management.
Globalna nierównowaga finansowa zmniejsza się z kilku powodów. Zarówno Waszyngton, jak i Pekin starają się przestawić swoje gospodarki na nowe tory. W Chinach, których rozwój opierał się na eksporcie, dynamicznie rośnie popyt wewnętrzny. Z kolei w USA, gdzie przed kryzysem motorem wzrostu były wydatki konsumpcyjne, to eksport napędza ożywienie gospodarcze. Ekonomiści mówią też o renesansie tamtejszego przemysłu. Sprzyja temu wzrost wydobycia ropy i gazu z niekonwencjonalnych źródeł i związany z tym spadek cen energii. – To jest zdrowy aspekt przywracania równowagi w światowej gospodarce – ocenił Mohamed el Erian, prezes największego na świecie towarzystwa funduszy obligacji PIMCO.