Szwajcarski Bank Narodowy (SNB) miał w styczniu br. rezerwy walutowe 427,049 mld franków. 49 proc. tej kwoty to aktywa denominowane w euro, 28 proc. w dolarach USA, 8 proc. w jenach, 7 proc. w funtach brytyjskich, 4 proc. w dolarach kanadyjskich, a reszta w innych walutach. Spadły one lekko w porównaniu z grudniem zeszłego roku, ale wciąż były warte ponad 70 proc. PKB kraju.
Wzrost wartości szwajcarskich rezerw był w ostatnich latach imponujący. Jeszcze w pierwszym kwartale 2012 r. wynosiły one 242 mld franków, na koniec drugiego kwartału sięgały już 365 mld franków, a na koniec roku już 428 mld franków. Alpejski kraj awansował na szóste miejsce listy państw mających największe rezerwy walutowe na świecie. Do takiej sytuacji przyczyniła się zarówno ciężka praca wielu pokoleń, jak i realizowana ostatnio przez SNB twarda obrona kursu minimalnego krajowego pieniądza.
1,2 euro wynosi poziom kursu franka szwajcarskiego, którego obrona spowodowała wzrost rezerw SNB
Frank szwajcarski jest od dziesiątków lat uznawany, obok dolara i jena, za tzw. walutę bezpiecznej przystani. Zazwyczaj, gdy nasila się niepokój na rynkach, inwestorzy masowo wykupują franki oraz denominowane w nich aktywa. Dzieje się tak z wielu powodów. Szwajcaria już od XVII w. słynie z solidnego systemu bankowego, który do niedawna zapewniał swoim klientom absolutną tajemnicę. Jest to od 1815 r. kraj wieczyście neutralny, który w czasie obu wojen światowych i zimnej wojny był dla stron konfliktów neutralnym gruntem i pośrednikiem w stosunkach handlowych.
Nie bez znaczenia jest również to, że jeszcze do końca lat 90. frank szwajcarski miał w znacznej części pokrycie w złocie. SNB przez dziesiątki lat zdołał zgromadzić ogromne rezerwy tego kruszcu. W styczniu 2013 r. wynosiły one 1040,1 tony, czyli więcej, niż posiadała wówczas Rosja czy Japonia.