Wieś dogania miasto

Na wsi wciąż żyje się skromniej, ale to właśnie tam w minionej dekadzie warunki poprawiły się najbardziej.

Publikacja: 29.03.2013 21:55

– To niesamowite, jak zmieniły się nasze warunki życia. Na co dzień nie zwracamy na to uwagi – tak Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek, główna ekonomistka PKPP Lewiatan, reaguje na dane GUS pokazujące ewolucję poziomu życia Polaków w latach 2000–2011.

Urząd pokazał, jak zmieniała się sytuacja rodzin na wsi i w miastach różnej wielkości. Z porównania wynika, że choć wciąż na wsi żyje się skromniej niż w mieście, to w ostatniej dekadzie najbardziej poprawiły się warunki życia właśnie w Polsce powiatowej.

Zmalały zwłaszcza różnice w wyposażeniu mieszkań w miastach i na wsi. Mieszkańcy miast wciąż mogą pochwalić się liczniejszym wyposażeniem, ale w ostatnio zdecydowanie więcej rodzin wiejskich poprawiło standard życia. Częściej niż w miastach kupowały komputery z dostępem do Internetu, zmywarki do naczyń, drukarki, komórki, odtwarzacze DVD, kuchenki mikrofalowe.

Już prawie każde polskie gospodarstwo domowe, niezależnie od miejsca zamieszkania, ma trzy urządzenia: telewizor, pralkę automatyczną i telefon komórkowy. Na wsiach przybyło też zarówno samochodów, jak i rowerów.

Z czego żyjemy

– Unia Europejska służy wsi – ocenia Tomasz Kaczor, główny ekonomista BGK. Ale też zwraca uwagę, że o ile w ubiegłej dekadzie zmniejszyły się różnice dochodowe w miastach, to na wsiach wzrosły.

– Zyskały gospodarstwa większe. Zbiedniały te, gdzie głównym źródłem utrzymania były renty inwalidzkie oraz małe, nieprodukujące nic albo wyłącznie na własne potrzeby (wg innych danych GUS na ok. 2,3 mln polskich gospodarstw ok. 700 tys. to gospodarstwa rolne – red.) – dodaje Kaczor.

Z badania wynika, że w ciągu 11 lat podwoiła się kwota, jaką przeciętna rodzina mogła wydawać na każdego domownika. Dochód rozporządzalny (czyli po odjęciu pieniędzy na składki i podatki) wzrósł bowiem dwukrotnie. Choć dochody na wsiach rosły nieco szybciej, to wciąż ich mieszkańcy wydają na utrzymanie połowę tego, co mieszkańcy wielkich miast.

W 2000 r. przeciętnie wydawaliśmy na osobę 611 zł. Jedenaście lat później – 1227 zł. W tym czasie inflacja wyniosła ponad 50 proc. A to oznacza, że przeciętnie w ciągu jedenastu lat nasze dochody wzrosły realnie o połowę.

– Nie przypuszczałem, że realnie może być to aż tak dużo – zauważa Piotr Soroczyński, główny ekonomista Korporacji Ubezpieczeń Kredytów Eksportowych.

Ale też zwraca uwagę, że w określeniu „przeciętny" kryje się spore zróżnicowanie. O ile więc na początku poprzedniej dekady w dużych miastach wydawaliśmy nieco ponad 935 zł na osobę, na wsi – 483 zł, zaś w małym miasteczku 572 zł, teraz jest to 1919 zł miesięcznego rozporządzalnego dochodu w aglomeracjach, 975 zł na wsi, a ok. 1158 zł w małych miasteczkach.

Wynika to z kilku powodów. Na wsiach wciąż mieszka mniej pracowników niż w miastach. Zmniejsza się udział dochodów z działalności rolniczej, wolno rośnie pozostała przedsiębiorczość, a choć nie zmienia się liczba osób utrzymujących się z emerytur i rent, to świadczenia rolnicze są niższe niż pracownicze.

A w miastach wartość wskaźnika dochodu rozporządzalnego zmienia się w zależności od klasy miejscowości. W najmniejszych, gdzie mieszka do 20 tys. osób, jest to 96 proc. średniej krajowej. W największych – aż 158 proc. przeciętnego dochodu rozporządzalnego dla Polski ogółem.

– Te różnice wynikają również z tego, że na prowincji niższe są koszty utrzymania, więc pracownicy godzą się na niższe zarobki. Ale też w większości nie ma tam dużych firm, nie mówiąc o korporacjach, więc też płace w tych przedsiębiorstwach nie są tak rozpięte, jak w instytucjach, gdzie pracuje sporo kadry zarządzającej – wskazuje Soroczyński.

O tym, że standard życia na wsi i w małych miastach poprawia się, wie dobrze Paweł Lisowski, przez wiele lat samorządowiec i były wicestarosta powiatu łowickiego.

1,2 procent wydatków przeznaczamy na edukację, sześć razy mniej niż na rekreację i kulturę

– Weźmy przykład Łowicza. To miasteczko z tradycjami przetwórstwa rolniczego. Wystarcza więc pracy i zarobku dla osób, które utrzymują się z rolnictwa. W piątek, gdy jest dzień targowy, nie ma gdzie zaparkować, tyle osób przyjeżdża na zakupy. Ludzie czują się coraz bardziej bezpieczni ekonomicznie, ale tylko pokolenie średnie i starsze. Młodszych – jakieś 1000 osób – widuję codziennie rano na dworcu PKP, jak jadą do pracy do Warszawy. Dla nich nie ma pracy – mówi Lisowski.

Tłumaczy, że także to, iż młodzi pracują w wielkim mieście, powoduje, że mają nieco inne wyobrażenie standardu życia, potrzebnych wydatków czy sposobu urządzania mieszkań, niż starsi.

Z opracowania wynika, że poprzednia dekada należała do pracowników i emerytów, głównie tych mieszkających w miastach. Pensje i emerytury zyskały największą realną wartość. Co więcej: emerytury rosły bardziej niż pensje. Nieco mniej przybyło w tym okresie osobom prowadzącym biznes.

– Warto, by pamiętali o tym ci, którzy chcą rozpętać potyczkę między przedsiębiorcami a pracownikami – zauważa Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek.

Co kupujemy

Choć badanie kończy się na 2011 roku, w którym po raz pierwszy od pięciu lat nie zwiększyliśmy wydatków, to jednak w czasie tych jedenastu lat rodziny na wsiach mogły realnie wydawać więcej o 4,4 pkt proc. niż w miastach. Co ciekawe, o ile mieszkańcy miast w ciągu dekady zwiększyli dwuipółkrotnie wydatki na odzież i buty, to na wsiach o jeszcze więcej wzrosły wydatki na łączność.

To, że się bogacimy, widać też w zmieniającej się strukturze wydatków. Jeszcze trzynaście lat temu 28 proc. rozporządzalnych dochodów w miastach przeznaczaliśmy na jedzenie (odpowiednio prawie 38 proc. na wsi). Po dziesięciu latach udział żywności w strukturze miejskich wydatków zmalał na korzyść zakupów odzieży, transportu, zdrowia, rekreacji i kultury oraz wizyt w restauracjach. Na wsi nie zwiększył się udział wydatków na zdrowie (wciąż jest to ok .5 proc.). Na szarym końcu struktury wydatków jest edukacja, i to bez względu na analizowany rok czy miejsce zamieszkania.

Wyrównywanie szans

To, że w ciągu dekady na wsiach wydawano najwięcej na łączność, spowodowało, że szybciej niż w miastach rosła tam liczba komputerów. Na wsiach był to ponad 9-krotny wzrost (z 6,5 proc. do 61 proc. rodzin), a w miastach niespełna 4-krotny (z 19 proc. do ok. 70 proc.).

Coraz bardziej powszechny jest też dostęp do Internetu. Jeśli chodzi o wyposażenie w komputery z dostępem do Internetu, w miastach był to skok prawie 10-krotny, natomiast na wsi – 30-krotny.

Idźmy dalej: o ile jeszcze w 2000 r. telefon komórkowy był w niespełna co dziewiątej rodzinie na wsi, to teraz jest w prawie 90 proc. Nie ma go zaledwie 12 proc. gospodarstw domowych.

– W mojej wiosce liczącej 70 domów w żadnym z nich nie ma telefonu stacjonarnego. Ale stoi budka telefoniczna. Starsi ludzie przychodzą do niej o umówionej godzinie, żeby zadzwonić do znajomych i krewnych z miasta – opowiada Bogumiła Tomczyk z Poręby na Podkarpaciu. – Za to Internet – radiowy – jest w większości domów. Jeśli na domu nie ma anteny, to znaczy, że mieszkają w nim staruszkowie – dodaje.

Najpopularniejszym sprzętem na wsi i w mieście jest telewizor. Nie ma go tylko 1 proc. gospodarstw domowych. Tu w poprzednich latach niewiele się zmieniło.

Za to mieszkańcy wsi kupowali znacznie chętniej niż dotąd urządzenia do odbioru TV satelitarnej lub kablowej. To podobny skok jak w przypadku telefonów komórkowych. W ciągu jedenastu lat w sprzęt do odbioru telewizji zaopatrzyła się co trzecia rodzina. W 2011 roku wyposażenie gospodarstw domowych w miastach w urządzenia TV satelitarnej lub kablowej wyniosło 71,8 proc. i było o 11,6 pkt proc. większe niż w 2000 r., zaś na wsi miało je prawie 60 proc. rodzin, o 33,2 pkt proc. więcej niż w 2000 r.

– Te zmiany nie wynikają tylko ze zwiększających się migracji z miasta na wieś – podkreśla Piotr Sorociński, który sam mieszka w podmiejskiej gminie. – Owszem, ludzie przywożą ze sobą miejskie przyzwyczajenia, ale stopniowo zmieniają się też standardy życia osiadłych mieszkańców wsi i przyjezdnych – dodaje.

Jego słowa potwierdzają dane GUS. Sprzęt nowej generacji dociera równie szybko do gospodarstw wiejskich, jak i miejskich. Telewizor plazmowy (ciekłokrystaliczny) ma prawie 47 proc. gospodarstw w miastach (a cztery lata wcześniej miała co szósta rodzina) i 35,4 proc. na wsi (w 2008 roku miała go co ósma rodzina). Choć więc na wsi jest wciąż mniej aparatów, to w ciągu pięciu lat ich liczba wzrosła prawie trzykrotnie.

– Nadrabiamy zaległości konsumpcyjne z czasów socjalizmu. Zmiany dotyczą nie tylko ilości, ale też jakości życia – dodaje Tomasz Kaczor.

Nowy jadłospis

Dane pokazują również, jak zmieniają się nasze nawyki żywieniowe. Nie wypijamy już przeciętnie 4,8 litra mleka w miastach i o ponad 2 litry więcej na wsiach w ciągu miesiąca. Mieszkańcy miast zmniejszyli spożycie mleka o jedną trzecią (na wsi o 42 proc.).

Równoważymy to jednak wzrostem zainteresowania jogurtami i napojami mlecznymi. Wciąż jednak trudno uznać Polaków za amatorów jogurtów, bo w mieście konsumujemy ich nieco mniej niż kilogram, a na wsi jeszcze mniej (0,61 kg).

Wbrew obiegowym poglądom bardziej niż ziemniaki i mięso lubimy sery. GUS pokazał również, jak zwiększa się nasze spożycie wód mineralnych i źródlanych. W mieście wzrosło trzyipółkrotnie, a na wsi ponadsiedmiokrotnie.

Mimo znacznie wyższej dynamiki wzrostu spożycia napojów bezalkoholowych na wsi, nadal pije się ich tutaj mniej niż miastach. Brak natomiast danych dotyczących spożycia alkoholu.

Poprawia się też standard mieszkania na wsi. Przeciętne mieszkanie było tam dwa lata temu o ponad 31 metrów kwadratowych większe niż w mieście, a w stosunku do tych największych miast – prawie o 40 mkw. Na wsiach powstaje więcej dużych domów niż w aglomeracjach miejskich, za to wprowadza się do nich mniej osób.

Zmniejszają się różnice w wyposażeniu mieszkań i domów w instalacje. O ile prawie wszędzie są już wodociągi (brakuje ich w 2 proc. domów na wsiach), o tyle różnice dotyczące zaopatrzenia w bieżącą wodę i centralne ogrzewanie są większe. Sięgają kilkunastu procent, ale w ciągu dekady poziom wyposażenia w te instalacje na wsi wzrósł o prawie 20 pkt proc. do odpowiednio 91 proc. i 78 proc. – znacznie szybciej niż w mieście.

Ale – co już jest mało optymistyczne, zwłaszcza w kontekście aktualnej temperatury – z badania wynika, że centralnego ogrzewania nie ma wciąż co szóste mieszkanie. Nawet w mieście.

Połowa Polaków utrzymuje się z zatrudnienia

W wielkich miastach przybywa freelancerów (wolnych strzelców) i rentierów.  Ciekawe zmiany zachodzą w strukturze mieszkańców największych ośrodków. Na początku zeszłej dekady co jedenasty ich mieszkaniec pracował na własny rachunek, czyli był właścicielem małej firmy. Po 11 latach takich osób jest mniej (bo 8 proc.). Za to znacząco zwiększyła się liczba utrzymujących się z niezarobkowych źródeł. W 2000 roku stanowili oni 4 ,1 proc. gospodarstw domowych, a dwa lata temu – 7,1 proc. To osoby, które utrzymują się z alimentów, odszkodowań, pracy wykonywanej jako wolni strzelcy. Na wsiach z niezarobkowych źródeł utrzymuje się 3 proc. gospodarstw rolnych. Małe firmy są źródłem utrzymania dla co 17. rodziny. A działalność rolnicza – dla co ósmego gospodarstwa rolnego.

– To niesamowite, jak zmieniły się nasze warunki życia. Na co dzień nie zwracamy na to uwagi – tak Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek, główna ekonomistka PKPP Lewiatan, reaguje na dane GUS pokazujące ewolucję poziomu życia Polaków w latach 2000–2011.

Urząd pokazał, jak zmieniała się sytuacja rodzin na wsi i w miastach różnej wielkości. Z porównania wynika, że choć wciąż na wsi żyje się skromniej niż w mieście, to w ostatniej dekadzie najbardziej poprawiły się warunki życia właśnie w Polsce powiatowej.

Pozostało 96% artykułu
Finanse
Polacy ciągle bardzo chętnie korzystają z gotówki
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Finanse
Najwięksi truciciele Rosji
Finanse
Finansowanie powiązane z ESG to korzyść dla klientów i banków
Debata TEP i „Rzeczpospolitej”
Czas na odważne decyzje zwiększające wiarygodność fiskalną
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Finanse
Kreml zapożycza się u Rosjan. W jeden dzień sprzedał obligacje za bilion rubli