Z danych BDI wynika, że z produkcja na rzecz eksportu do Chin w samych Niemczech generuje ponad milion miejsc pracy. Jeżeli wojna handlowa miedzy Chinami a Unią Europejską wybuchnie na dobre, to może się okazać, że te ponad milion osób straci pracę. A to tylko dane z Niemiec.
W trudnej sytuacji będą także producenci z innych krajów UE, tym bardziej, że zaraz po wprowadzeniu karnych ceł na chińskie panele solarne w Pekinie zapowiedziano dochodzenie w sprawie dumpingowych cen na europejskie wina. Wartość unijnego eksportu win do Chin wynosi prawie 800 milionów euro, z czego ponad 500 milionów to eksport z Francji. Producenci z regionu Bordeaux twierdzą, że sankcje mogą oznaczać likwidacje 55 tys. miejsc pracy w regionie.
Zaraz potem władze w Pekinie zapowiedziały dochodzenie w sprawie zmowy cenowej europejskich i amerykańskich producentów mleka dla niemowląt. Zanim doszło do formalnego dochodzenia, dwaj producenci – Nestle i Danone - poinformowali, iż obniżają ceny o 20 procent. Następnego dnia media obiegła informacja o wszczęciu dochodzenia przeciwko producentom farmaceutyków. Zarzut ten sam: zmowa cenowa.
Nic, więc dziwnego, że europejscy politycy są poważnie zaniepokojeni. Niemiecki minister gospodarki Philipp Roesler zaapelował do Komisji Europejskiej, by nie dopuściła do wybuchu wojny handlowej z Chinami, podkreślając, że karne cła to "śmiertelny błąd". Także kanclerz Angela Merkel wezwała do "dialogu z Chinami".
W Niemczech wojny handlowej najbardziej obawia się branża motoryzacyjna, a także niemieccy eksporterzy krzemu, którzy boją się podniesienia ceł. Według informacji agencji Reutera władze chińskie planują dochodzenie antydumpingowe przeciwko europejskim producentom samochodów, zwłaszcza tych o pojemności silnika powyżej 2 litrów. To może uderzy przede wszystkim w BMW i Daimlera.