W 2011 roku udział inwestycji publicznych w polskim PKB był najwyższy w Unii Europejskiej, i przekraczał 5 proc. Rok później ich udział spadł do ponad 4 proc. co i tak dało naszemu krajowi drugie miejsce pod względem ich znaczenia dla gospodarki narodowej.
– Jednak obecnie wchodzimy w fazę spadku, która potrwa według prognoz Ministerstwa Finansów do 2016 r. – wyjaśniał podczas panelu „Finansowanie infrastruktury – polityka czy biznes" Jakub Borowski, główny ekonomista Credit Agricole Bank Polska.
Jak uniknąć klifu?
Nie jest tajemnicą, że tak wysoki udział wydatków publicznych w PKB wynika głównie z finansowania wielkich projektów infrastrukturalnych, przy dużym udziale finansowania ze środków europejskich. Jednak jak zauważa Jakub Borowski, w kolejnej perspektywie budżetowej UE przyznane nam na taki cel środki będą niższe niż w obecnej, dlatego trzeba się liczyć ze spadkiem środków wydatkowanych przez instytucje publiczne.
W Polsce to głównie państwo odpowiada za inwestycje w infrastrukturę – zarówno drogowe, jak i kolejowe, czy w energetyce. – W 1995 r. popełniono błąd przyznając spółkom prywatnym koncesje na budowę dwóch autostrad i w efekcie na kilka lat w zasadzie stanęły w miejscu – mówi Jan Krzysztof Bielecki, przewodniczący Rady Gospodarczej przy Premierze RP.
Jego zdaniem udział środków publicznych w tego typu projektach nie jest niczym złym, ponieważ oznacza wprost niższe koszty dla ostatecznego użytkownika zwłaszcza dróg. Gdy kapitał pochodzi ze środków prywatnych nie jest żadnym zaskoczeniem, że oczekiwana jest przynajmniej w miarę przyzwoita stopa zwrotu z inwestycji, co przekłada się na choćby opłaty za korzystanie z dróg. – Kapitał publiczny ma na celu sfinansowanie projektu i w miarę szybkie jego ukończenie, nikt nie chce na tym zarabiać, co jest w przypadku infrastruktury nie do przecenienia – dodaje Jan Krzysztof Bielecki.