Kierowca taksówki, który wiezie mnie we Frankfurcie, mówi raptem kilka słów po niemiecku i jeszcze mniej po angielsku. Ma licencję, zdjęcie się zgadza. Na imię ma Boris.
Po rosyjsku? Jak najbardziej, chociaż chropawo. Jest z Ukrainy. I już wszystko jasne. Jak dostał tę pracę? Miał szczęście, mówi.
Magda z restauracji na frankfurckim lotnisku nauczyła się niemieckiego perfekt i teraz wspomaga szefa, Turka, który nie bardzo daje sobie radę z obsługą gości, ale chętnie pilnuje kasy, bo to strategiczne miejsce.
Turek mówi, że Magda jest doskonała. To widać.
Niemcy, a przede wszystkim duże tamtejsze miasta, stały się mekką dla imigrantów bezrobotnych bądź tych chcących zarobić więcej