W sumie samorządy wojewódzkie uzyskały z podatku CIT ponad 4,1 mld zł, czyli prawie 7,3 proc. (ok. 320 mln zł) mniej niż w 2012 r. Ale zmiany rozłożyły się bardzo nierównomiernie – wynika z danych zebranych przez „Rz". Wpływy z CIT na Mazowszu okazały się o 203 mln zł niższe niż rok wcześniej, podczas gdy władze województwa założyły w budżecie, że wzrosną o ok. 100 mln zł. Na Dolnym Śląsku dochody z podatku od firm spadły aż o 27 proc. – o 185 mln zł. Tam akurat samorząd się tego spodziewał. Głębokie spadki zanotowały też województwa świętokrzyskie i śląskie.
Ale są i takie regiony, co często było dużym zaskoczeniem dla nich samych, które mocno skorzystały na złej koniunkturze gospodarczej. Na Podkarpaciu wpływy z CIT w 2013 r. wzrosły o 38 proc. w porównaniu z 2012 r., choć kwotowo nie są to wielkie pieniądze. Na Pomorzu był skok w górę o 18 proc., a w Wielkopolsce o prawie 3 proc.
Skąd tak duże różnice?
– Sami się nad tym zastanawiamy – przyznaje Marta Milewska, rzecznik mazowieckiego urzędu marszałkowskiego. – Oczywiście spadek w ubiegłym roku to efekt spowolnienia gospodarczego. Ale wahania wpływów z CIT od lat są bardzo duże. Przykładowo: w 2007 r. była to kwota 1,8 mld zł, w 2013 r. – 1,1 mld zł. Zauważyliśmy też, że zwyżki i spadki dochodów z CIT są słabo skorelowane z dynamiką PKB na Mazowszu – dodaje. Jej zdaniem duże znaczenie mają optymalizacje podatkowe – częstsze wśród dużych podmiotów – i indywidualne decyzje firm.
– Istotna wydaje się struktura przedsiębiorstw w regionie oraz czynniki, które w danym roku napędzają lub spowalniają gospodarkę – uważa Mirosław Gronicki, były minister finansów.
Ubiegłoroczne załamanie uderzyło w górnictwo, podstawę śląskiego przemysłu, i w budownictwo, co z kolei odczuwalne było w woj. świętokrzyskim. Załamanie popytu konsumpcyjnego było problemem dla firm, które działają przede wszystkim na rynkach lokalnych.