Francuski tygodnik "Le Point" informuje, że przez Genewę przechodzi 75 proc. eksportu rosyjskiej ropy i 60 proc. eksportu zbóż. W szwajcarskich bankach zdeponowanych jest około 15,8 mld franków (17,44 mld dolarów) należących do rosyjskich banków - wynika z raportu szwajcarskiego banku centralnego za 2013 rok.
Nic więc dziwnego, że szwajcarski rząd nie chce, mimo nacisków rządu niemieckiego i Brukseli, przyłączyć się do europejskich sankcji gospodarczo-finansowych.
W Szwajcarii mieszka wielu rosyjskich oligarchów, m.in. Giennadij Timczenko, założyciel zarejestrowanej w Szwajcarii i na Cyprze grupy naftowej Gunvor Group Ltd, a także objęty amerykańskimi sankcjami Arkadij Rotenberg i eksporter niklu Andriej Kliszas.
Rząd w Berlinie zabiega o to, by do sankcji przyłączyły się także skraje spoza UE, tak by zminimalizować możliwość ich obejścia. Drugim krajem, który wzywany jest do przyłączenia się jest Norwegia - ważny dostawca technologii dla rosyjskiego sektora paliwowego.
Johann Schneider-Ammann, szwajcarski minister gospodarki, powiedział gazecie "Schweiz am Sonntag", że jego kraj nie planuje jakichkolwiek działań wymierzonych w Rosję i nie zamierza iść za przykładem Unii Europejskiej. Zapewnił jednak, że będzie pilnował, by Szwajcaria nie stała się "platformą do obchodzenia prawa" i aktywnie będzie współpracować na rzecz rozwiązania konfliktu na Ukrainie. Szwajcaria w tym roku przewodniczy OBWE, która aktywnie działa na rzecz rozwiązania konfliktu. Prezydent Szwajcarii - Didier Burkhalter jest przewodniczącym organizacji.