W nocy z czwartku na piątek, jak co roku w październiku, w Norwegii opublikowane zostaną tak zwane „listy podatkowe", czyli informacje o dochodach obywateli. Będzie można się dowiedzieć, ile zarabia sąsiad, członek rodziny, szef, znany sportowiec albo minister finansów. Korzystając z dostępnych w sieci narzędzi każdy obywatel mający więcej niż szesnaście lat może zyskać wgląd w statystyki gminne, regionalne lub krajowe szeregujące mieszkańców pod względem dochodów, przychodów i kwoty zapłaconego podatku. Jednak od tego roku każdy rzut oka w dane finansowe innej osoby zostanie przez nią odnotowany.
Co trzeci Norweg sprawdza
W roku 2012 blisko milion Norwegów sprawdziło dochody innych za pomocą „list podatkowych". W ostatnich latach internauci zaglądali do danych gromadzonych przez urzędy skarbowe średnio 16.5 mln razy na rok. Wcześniej mogli to robić anonimowo, ale od 2014 będą zostawiać w sieci swój elektroniczny podpis. Osoba, której dane finansowe zostały sprawdzone, otrzyma informację o imieniu i nazwisku, adresie oraz numerze personalnym każdego, kto przeglądał informacje o jej zarobkach. Dane osobowe są w Norwegii jawne, a do tego systemu, podobnie jak innych usług świadczonych przez między innymi urzędy oraz banki, należy się logować z podaniem numeru personalnego, czyli odpowiednika polskiego PESEL-u.
Do roku 2011 „listy podatkowe" publikowały również portale norweskich dzienników, ale ostatecznie parlament zrezygnował z tej formy ujawniania danych o dochodach obywateli. Zauważono, że dziennikarze wykorzystywali dane do „celów komercyjnych", np. tworząc teksty o zarobkach celebrytów, w jakich trudno się było dopatrzeć działalności na rzecz dobra publicznego.
Za i przeciw
Nie wszyscy w Norwegii są zwolennikami pełnej jawności finansowej. Niektórzy argumentują, iż o ile dochody firm warto ujawniać, osoby prywatne powinny móc utajnić swoje dane finansowe. W Norwegii i tak obowiązuje prawo do wglądu w zarobki współpracowników. Zatrudnieni mogą wystosować do szefostwa prośbę o porównanie swoich stawek ze stawkami kolegów na podobnych stanowiskach. Wśród sceptyków jest wielu mieszkających w Norwegii Polaków, dla których norweska otwartość w dyskusji o finansach bywa szokująca.
Aleksandra F. Eriksen z firmy consultingowej Polish Connection tłumaczy, jakie argumenty są istotne dla miejscowych: "Wśród Norwegów, którzy popierają upublicznianie zarobków, panuje przekonanie, że pieniądze to władza, tak wiec ukrywanie, kto ile zarabia równa się ukrywaniu, kto dysponuje ekonomiczną siłą. Inne argumenty tej grupy to: bardziej efektywna dyskusja na temat podatków, polityki płacowej i sprawiedliwej dystrybucji pieniędzy w różnych grupach społecznych oraz zawodowych. Pada też argument, że jawność przyczyniła się do odkrycia wielu przestępstw finansowych, nadużyć w korzystaniu z pomocy socjalnej i ograniczenia szarej strefy".