Zaskakujący, bo niespodziewany przez nikogo i niesygnalizowany wcześniej, ruch Szwajcarów miał dominujący wpływ na decyzje podejmowane przez inwestorów w drugiej części poprzedniego tygodnia.
Najboleśniej posunięcie SNB odczuły giełdy środkowoeuropejskie, w tym niestety polska. Indeks największych spółek WIG20 w ciągu pięciu ostatnich dni zanurkował aż o 4,75 proc. (zmiana liczona w euro), co było najgorszym wynikiem spośród wszystkich rynków emerging markets. Znalazł się na najniższym poziomie od roku. W dół nasz rynek ciągnęły banki, w tym PKO BP, którego kurs znalazł się najniżej od roku przy gigantycznych obrotach, chociaż przedstawiciele finansowej instytucji zapewniali w mediach, że umocnienie franka, który w piątek kosztował w Warszawie ok. 4,4 zł, nie będzie miało wpływu na wyniki finansowe. Wyprzedaż papierów banków wynikała z obaw, że gwałtowne osłabienie złotego wobec szwajcarskiej waluty przełoży się na pogorszenie spłacalności kredytów hipotecznych zaciagniętych w tej walucie. Jeszcze kilka lat temu Polacy najchętniej zadłużali się we franku na zakup mieszkania. Obecnie mają w portfelach kredyty hipoteczne (we frankach) warte 131 mld zł.