Jakie są kulisy życia modelek — seks, drugs and rock and roll?
To strasznie męcząca praca.
Sok marchwiowy i pobudka o 5 rano?
Akurat mogę jeść, co chcę, bo mam dobrą przemianę materii, ale bywały okresy, kiedy musiałam zaliczyć 15 castingów w jedną dobę — każdy w innym miejscu Paryża. Kilka godzin dziennie spędzałam w metrze, czułam się jak łódź podwodna, która rzadko może się wynurzyć na powierzchnię. Pokazywałam się i znowu znikałam. Ktoś kto nie ma się ochoty na takie życie, nie może długo wytrzymać w świecie mody.
Wszystkie modelki biorą narkotyki, mają bulimię albo anoreksje?
Nie, chociaż na pewno częściej mogą zapadać na te choroby, bo presja jest tak duża jak konkurencja.
Wszystkie największe gwiazdy mają te problemy.
To prawda. To chyba dobrze, że za daleko nie zaszłam?
I nie miała pani sytuacji, kiedy proponowano kokainę na srebrzystej tacce?
Myślę, że to są legendy: nie wszyscy ćpają, nie każdy śpi z każdym. Ale być może moje otoczenie widziało, że mam dystans zarówno do kariery, jak i towarzystwa, i dlatego nie miałam podobnych propozycji. W agencji wiedzieli, że jak każą mi zrzucić dwa kilo, odpowiem — znajdźcie sobie inną.
Zagrała pani w „Mojej córeczce” Różewicza. Co pani myślała o głównej bohaterce?
To historia o dziewczynie, w której ojcowska troska i miłość wywołały tak wielką naiwność, że straciła w życiu orientację, nie była gotowa na spotkanie ze światem, na obronę przed nim. Jej prostytucja nie jest buntem przeciwko ojcu. Ona weszła w życie jak w bajkę, przylgnęła do innego mężczyzny, z łatwowiernością, jaką mogła wcześniej mieć wobec taty. Tymczasem jej nowy opiekun miał zupełnie inne zamiary.
Pani role pokazują współczesny fenomen udawania i kreowania wizerunku na pokaz. Czy to choroba naszych czasów?
Aż tak wzniośle o tym do tej pory nie myślałam. Ale szczerze mówiąc, chyba tak jest. Pracując nad „Valerie”, wiedziałam, jak wygląda świat mody, i mogłam się skupić na sensie tej opowieści, wejść w problemy podwójności ludzkiego życia, udawania, niemożności przyznania się, że mamy problem i nie radzimy sobie w życiu. Zastanawiałam się, jak żyjemy i jak łatwo wziąć wyobrażenia innych o nas za nasze, przejmować się nimi i ulegać obowiązującym wzorcom. Spełniać cudze marzenia zamiast swoich. I nie chodzi tylko o fryzurę czy ubranie, ale o wszystko, co się czyta, ogląda, gdzie się jeździ na wakacje i z kim spotyka.
Agata Buzek w tym tygodniu w komedii „Ryś” (Canal+, piątek, godz. 2.55, Canal+ Film, poniedziałek, godz. 17.05) i serialu „Glina” (TVP 1, wtorek, godz. 20.20)
Wystąpiła w serialach telewizyjnych „Glina” i „Tajemnica twierdzy szyfrów”. Teraz na Maderze kręci zdjęcia do „Teraz albo nigdy”, 13-odcinkowego serialu TVN, przygotowywanego do emisji na wiosnę. Gra jedną z głównych bohaterek, młodą inteligentną osobę po przejściach. Jednocześnie realizuje film „Wichry Kołymy” z Emily Watson, o czasach stalinowskich czystek i Gułagu. Potem zacznie polsko-niemiecką produkcję rozgrywającą się na naszej prowincji. W planach dwa inne tytuły kinowe.Mimo licznych zagranicznych planów można ją oglądać w warszawskich teatrach – w „Peer Gyncie” w Montowni, „Giovannim” w TR Warszawa i w „Trzech siostrach” w Polonii. Przygotowuje się do premiery sztuki „Przyjacielowi, który nie uratował mi życia” na scenie warszawskiego M-25.