Oscar w kategorii filmu nieanglojęzycznego przypadł austriackim „Fałszerzom” Stefana Ruzowitzkiego.
Szkoda, bo polskie apetyty były wielkie. Wydawało się zresztą, że w tej stawce tytułów „Katyń” ma dobrą pozycję. Akademicy zadecydowali inaczej. Ale przecież pamiętajmy, że sama nominacja jest już sukcesem. O filmie, któremu uda się dostać do piątki, dużo się na świecie mówi, wzrastają też jego szanse na światową dystrybucję. „Katyń” został podczas festiwalu w Berlinie sprzedany do ponad 30 krajów świata – w Europie, Azji, Ameryce Południowej, trwają rozmowy z dystrybutorami z USA i Rosji.
Film Andrzeja Wajdy został już sprzedany do ponad 30 krajów
Drugim mocnym kandydatem do Oscara był Janusz Kamiński, stały współpracownik Stevena Spielberga, dwukrotny zdobywca tej statuetki – za zdjęcia do „Listy Schindlera” i „Szeregowca Ryana”. Francuski „Motyl i skafander” to jego wirtuozerska robota. – Szukałem operatora, który nie bałby się eksperymentować – mówi „Rz” reżyser Julian Schnabel. – Kilka osób odmówiło mi. Kamiński zapytał tylko: „Kiedy zaczynamy?” To niezwykle odważny operator. „Motyl i skafander” to autentyczna historia człowieka, który – całkowicie sparaliżowany – porozumiewał się ze światem jedynie za pomocą mrugnięcia powieką. I w ten sposób napisał książkę.
Pierwsza część filmu Schnabla kręcona jest więc tak, jak patrzy na świat człowiek sparaliżowany. Obrazy są nieostre, rozmywają się, Kamiński nie boi się obciąć postaciom głowy. Widz widzi przecież tylko tyle, ile bohater filmu.