Pewności siebie nauczyło mnie życie

Zawsze bardzo starannie przygotowuję się do roli jak najpilniejsza uczennica, odrabiam wszystkie prace domowe. Może dlatego nie mogę przyjmować roli za rolą, muszę odpoczywać

Publikacja: 01.05.2008 19:23

Pewności siebie nauczyło mnie życie

Foto: Archiwum Tele

Jest piękna, delikatna i inteligentna. W przeciwieństwie do wielu hollywoodzkich gwiazd ma ogromny dystans do fabryki snów i własnej kariery. Nie zależy jej na wielkiej sławie. I potrafi wybierać role.Ta 32-letnia piękność urodziła się na farmie w Benoni w Republice Południowej Afryki. Dopiero niedawno dostała obywatelstwo amerykańskie. Nosi w sobie traumę rodzinnej tragedii, jaką przeżyła w dzieciństwie. Chciała być tancerką, jako nastolatka dostała nawet pracę w nowojorskim Joffrey Ballet w Nowym Jorku. Gdy kontuzja kolana uniemożliwiła jej karierę, pojechała do Los Angeles. Miała wtedy 18 lat. Po kursie aktorskim w 1995 roku zadebiutowała na dużym ekranie. Stała się ulubienicą fotografików, zaczęła trafiać na okładki kolorowych pism. W 2000 roku zajęła pierwsze miejsce na liście najpiękniejszych magazynu „People”. Dzisiaj ma na koncie ok. 30 ról filmowych, m.in. w „Adwokacie diabła”, „Celebrity”, „Nazywał się Bagger Vance”, „Życiu i śmierci Petera Sellersa”. Za rolę seryjnej morderczyni w filmie Patty Jenkins „Monster” dostała Oscara. W życiu prywatnym związana jest z aktorem i reżyserem Stuartem Townsendem. 9 maja na polskie ekrany wejdzie jej nowy film „W Dolinie Elah” Paula Haggisa.

W ostatnich latach konsekwentnie przekonuje pani publiczność, że nie jest wyłącznie piękną blondynką, lecz również wspaniałą aktorką. W obrazie Paula Haggisa „W Dolinie Elah” gra pani detektywa — kobietę stanowczą, wiedzącą doskonale, o co jej chodzi.

Lubię kino polityczne i filmy dla dorosłych, a nie dla czternastoletnich dzieciaków. Dlatego współpraca z Paulem była dla mnie naprawdę fascynująca.

Oboje macie za sobą sukcesy oscarowe...

One nas właśnie zbliżyły. Stale spotykaliśmy się na rozmaitych imprezach wręczenia nagród. Na przełomie 2005 i 2006 roku Paul miał nominacje za „Crash. Miasto gniewu”, ja za rolę w „Dalekiej Północy”. Zaprzyjaźniliśmy się, wychodząc razem na papierosa. Aż kiedyś Paul powiedział: „Charlize, napiszę dla ciebie scenariusz”. Czy ktoś jeszcze powie, że palenie przynosi same szkody?

„W Dolinie Elah” jest filmem bardzo ważnym, bo opowiadającym o społecznych kosztach wojny w Iraku.

Dziennikarze pytają mnie w wywiadach o mój stosunek do polityki zagranicznej prezydenta Busha. A ja wprawdzie jestem zwierzęciem politycznym, ale tego filmu nie traktuję jako manifestu prowojennego ani antywojennego. On jest opowieścią o ludziach. Sama spotkałam wysyłanych do piekła młodych chłopców, którzy po powrocie do domów byli kompletnie odmienieni i nie mogli znaleźć dla siebie miejsca w społeczeństwie. I widziałam, że nikt do nich nie wyciągał ręki.

Pani bohaterka z filmu Haggisa jest kobietą tajemniczą, małomówną, a jednocześnie pewną siebie.

Nie lubię słów. Staram się je zawsze ograniczać. Nie wiem, być może wyniosłam to z dzieciństwa. Ćwiczyłam balet i chyba właśnie wtedy zrozumiałam, jak wiele można powiedzieć bez zbędnej paplaniny, poprzez ciało i ruch. Dzisiaj proszę reżyserów, żeby cięli moje dialogi, doprowadzając ich tym do rozpaczy. Ale Paul Haggis zgodził się ze mną, zwłaszcza że sporo czasu spędziłam z kobietami detektywami, obserwowałam ich sposób bycia, zadawania pytań, prowadzenia śledztwa. Co do pewności siebie — myślę, że nauczyło mnie jej życie. Od bardzo wczesnych lat nie mogłam sobie pozwolić na mazgajstwo. Wiedziałam, że muszę się o siebie troszczyć, bo jak wpadnę w tarapaty, to nikt mnie z nich nie wyciągnie. Wiedziałam, czego w życiu chciałam.

Od bardzo wczesnych lat nie mogłam sobie pozwolić na mazgajstwo. Wiedziałam, że muszę się o siebie troszczyć, bo jak wpadnę w tarapaty, to nikt mnie z nich nie wyciągnie

A czego pani chciała?

Oczywiście być tancerką. Kiedy miałam 16 lat, wypatrzył mnie na ulicy Johannesburga łowca talentów. Dalej był konkurs piękności i kontrakt z agencją modelek. Pojechałam do Włoch, gdzie poznałam świat mody, a potem do Nowego Jorku. Zarabiałam na życie na wybiegach, ale nie znosiłam tego zajęcia. Nie odpowiadał mi styl życia ani to, że traktowano mnie jak wieszak do ubrań. Nie patrzono na mnie jak na człowieka, tylko nieustannie mnie mierzono i ważono. Robiłam to tylko po to, żeby opłacić naukę tańca. Zaczęłam też pracować w New York City Ballet. Niestety, wszystkie moje marzenia prysły, gdy nabawiłam się poważnej kontuzji kolana. Nie mogłam tańczyć zawodowo. Musiałam podjąć decyzję, co dalej zrobię ze swoim życiem. Spakowałam się i z 500 dolarami w kieszeni ruszyłam do Nowego Jorku. To nie było łatwe: jakieś wynajmowane mieszkania nory, nędza. Miałam 18 lat, zero osiągnięć i potworny bagaż doświadczeń.

Myśli pani o tragedii rodzinnej, jaką pani przeżyła?

Przede wszystkim. Przez całe lata nie mogłam sobie z tym poradzić, mówiłam, że ojciec zginął w wypadku samochodowym. Teraz już nie ukrywam, że zabiła go moja matka. Myśmy razem przeszły przez piekło. Nie chcę zresztą do tego wracać. Dzisiaj jesteśmy obie szczęśliwe, moja mama od nowa ułożyła sobie życie. Mamy bardzo bliskie i przyjacielskie kontakty. I myślę, że cały ten dramat nauczył mnie tego, że życiu trzeba się przyglądać z różnych stron, bo nic nie jest w nim czarno-białe.

Jaki moment uważa pani za punkt zwrotny w swojej karierze? Rolę w „Szaleństwach młodości” Toma Hanksa?

Zdecydowanie tak. Zwłaszcza że kochałam się w Hanksie od dziecka. On był moim idolem. Kiedy po przesłuchaniach zaoferował mi rolę, myślałam, że śnię.

W „Monster” udowodniła pani, że jest świetną aktorką. Nie bała się pani zbrzydnąć, utyć?

Przeciwnie. Wydawało mi się to naturalne. Nie mam kompleksów na punkcie swojego ciała. Aktor musi się zmieniać do roli.

W innej skórze czuje się pani inną osobą?

Czuję się kimś innym, kiedy gram. Zresztą bardzo lubię wgłębiać się w materiał. Zawsze bardzo starannie przygotowuję się do roli jak najpilniejsza uczennica, odrabiam wszystkie prace domowe. Może dlatego nie mogę przyjmować roli za rolą, muszę odpoczywać.

„W Dolinie Elah” to pani pierwszy film po półtorarocznej przerwie. Co pani przez ten czas robiła?

Żyłam. Po prostu. Musiałam nabrać trochę dystansu, uzbierać nową energię. Zrzuciłam z siebie kierat i cieszyłam się wolnością. Spędzałam czas z najbliższymi — moją mamą i chłopakiem. Ze Stuartem przejechaliśmy szmat świata. Byliśmy w Grecji, Turcji, Irlandii, odwiedziliśmy Paryż. Rozkoszowaliśmy się naszą Afryką Południową. Oboje kochamy podróże.

Gwiazdy zwykle jeżdżą na Ibizę albo na Bahamy, do luksusowych, zamkniętych ośrodków. Państwo wybierają inne szlaki. Dlaczego?

Lubimy zagłębić się w kulturę kraju, który odwiedzamy. Nigdy nie zatrzymujemy się w pięciogwiazdkowych hotelach. Na przykład w Turcji wynajęliśmy samochód i pojechaliśmy w zupełnie szalony objazd. Odwiedzaliśmy małe wioski. Było fantastycznie. Nigdzie mnie nie rozpoznawano, miałam pełną wolność. Przez trzy miesiące spaliśmy w samochodzie albo w chłopskich domach, jadaliśmy w przydrożnych knajpkach. Aż do momentu, kiedy w tamtejszej telewizji został pokazany „Monster”. Wróciliśmy do Ankary i już nie mogłam chodzić po ulicy.

Stuart Townsend wyreżyserował niedawno „Battle in Seattle”, w którym zagrała pani główną rolę.

To wspaniały reżyser. I powiedziałabym to samo, gdyby nie był moim chłopakiem. A rola, którą mi zaproponował, jest bardzo interesująca i złożona.

Patrząc na panią, zastanawiam się, jak z tą urodą obroniła się pani przed zaszufladkowaniem jako blond seksbomba?

To nie jest wcale takie trudne. Wystarczy odmawiać. W końcu w Hollywood nikt nie przytyka ci do głowy pistoletu. Można mówić „nie”.

Nigdy pani nie żałowała odrzuconych ról?

Litości, nie! Byle co mnie nie interesuje! Mam szczęście, że udaje mi się występować w interesujących filmach.

Łatwo jest pani tak mówić, bo jest pani gwiazdą. Wielu aktorów, nawet bardzo utalentowanych, chodzi z przesłuchania na przesłuchanie i bierze wszystko, byle tylko grać.

To prawda, jestem w niezłej sytuacji, bo zarobiłam już w życiu tyle, że nie muszę się troszczyć o jutro. Ale też nie mamy ze Stuartem bardzo wygórowanych wymagań. Nie musimy wystawnie żyć ani latać własnymi samolotami.

Dziennikarze z plotkarskich rubryk spekulują czasem na temat państwa ślubu, ale trzeba przyznać, że jak na wielką gwiazdę paparazzi rzadko zakłócają pani prywatność.

Bo cóż to za atrakcja polować na kogoś, kto niewiele ma do ukrycia. Jesteśmy ze Stuartem od lat, ja nie mam romansów na planie, Stuart pod moją nieobecność nie wychodzi rano z domów kochanek. A co do ślubu... Nie potrzebujemy go, żeby czuć się szczęśliwymi. Bardzo trudno jest znaleźć prawdziwą miłość. Myśmy znaleźli. Stuart jest moim mężem, człowiekiem, na którego zawsze mogę liczyć, i wcale nie czuję potrzeby strojenia się w białe suknie i przysięgania w kościele przed Bogiem. I tak się kochamy. I pewnie kiedyś będziemy razem wychowywać dzieci.Co chciałaby im pani dać najważniejszego?

Nie mam kompleksów na punkcie swojego ciała. Aktor musi się zmieniać do roli

Chciałabym dać moim dzieciom smak świata. Pokazać różne kultury, różne problemy. A potem pozwolić na własne zdanie i samodzielność. Tak postępowała moja mama, która mi powtarzała: „Dałam ci wiedzę, teraz sama wybieraj”. Kiedy jako dziewczynka nie chodziłam do kościoła, do matki przyszedł ksiądz ze skargą. „Proszę ode mnie nie wymagać, że będę ją przymuszać do wiary i chodzenia do kościoła — odpowiedziała. — To są jej sprawy”. Potem zgodziła się na mój wyjazd do Włoch. Gdyby ona była inna, nie byłabym w tym miejscu, w którym dzisiaj jestem. Dlatego myślę, że najwspanialszymi rzeczami, jakie możemy dać naszym dzieciom, są mądrość i wolność.

Charlize Theron w tym tygodniu w filmach: „2 dni w dolinie” (Canal+ Film, piątek, godz. 21.15) i „Szaleństwa młodości” (Ale kino!, wtorek, godz. 18.05)

Jest piękna, delikatna i inteligentna. W przeciwieństwie do wielu hollywoodzkich gwiazd ma ogromny dystans do fabryki snów i własnej kariery. Nie zależy jej na wielkiej sławie. I potrafi wybierać role.Ta 32-letnia piękność urodziła się na farmie w Benoni w Republice Południowej Afryki. Dopiero niedawno dostała obywatelstwo amerykańskie. Nosi w sobie traumę rodzinnej tragedii, jaką przeżyła w dzieciństwie. Chciała być tancerką, jako nastolatka dostała nawet pracę w nowojorskim Joffrey Ballet w Nowym Jorku. Gdy kontuzja kolana uniemożliwiła jej karierę, pojechała do Los Angeles. Miała wtedy 18 lat. Po kursie aktorskim w 1995 roku zadebiutowała na dużym ekranie. Stała się ulubienicą fotografików, zaczęła trafiać na okładki kolorowych pism. W 2000 roku zajęła pierwsze miejsce na liście najpiękniejszych magazynu „People”. Dzisiaj ma na koncie ok. 30 ról filmowych, m.in. w „Adwokacie diabła”, „Celebrity”, „Nazywał się Bagger Vance”, „Życiu i śmierci Petera Sellersa”. Za rolę seryjnej morderczyni w filmie Patty Jenkins „Monster” dostała Oscara. W życiu prywatnym związana jest z aktorem i reżyserem Stuartem Townsendem. 9 maja na polskie ekrany wejdzie jej nowy film „W Dolinie Elah” Paula Haggisa.

Pozostało 88% artykułu
Film
Kryzys w polskiej kinematografii. Filmowcy spotkają się z ministrą kultury
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Film
Najbardziej oczekiwany serial „Sto lat samotności” doczekał się premiery
Film
„Emilia Perez” z największą liczbą nominacji do Złotego Globu
Film
Europejskie Nagrody Filmowe: „Emilia Perez” bierze wszystko
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Film
Harry Potter: The Exhibition – wystawa dla miłośników kultowej serii filmów