Opowieść „USA kontra John Lennon” zaczyna się w chwili, gdy muzykowi zbrzydła rola bożyszcza tłumów. Zapragnął dokonać czegoś ważnego.
Przemiana nie nastąpiła nagle – twórcy dokumentu pokazują jej tło: narodziny kontrkultury, eskalację konfliktu w Wietnamie. Zaproszeni do udziału w filmie publicyści, muzycy, politycy, a nawet śledzący Lennona agenci FBI dokładnie wyjaśniają, jak to się stało, że uwielbiany rockandrollowiec został w 1971 r. uznany przez rząd USA za persona non grata. Przez cztery lata procesował się z urzędem imigracyjnym, oskarżając amerykańską administrację, że chce go bezpodstawnie wydalić z kraju.
Najwięcej opowiadają Yoko i sam Lennon we fragmentach starych wywiadów. Według niej John był urodzonym buntownikiem – pochodził z klasy robotniczej, nienawidził policji, wojska, elit politycznych. Wyrzucano go ze wszystkich szkół, chętnie dołączył więc do tych, którzy w latach 60. stanęli na czele młodzieżowego sprzeciwu. Jednemu z reporterów, jeszcze ubrany w grzeczną marynarkę, Lennon mówi: – W obecnych czasach trzeba mieć świadomość polityczną.
Piosenka „Revolution” była punktem zwrotnym w karierze The Beatles. W 1966 r. część amerykańskich fanów zareagowała na nią protestem, a radiowcy za oceanem bojkotowali nagrania grupy i namawiali do publicznego palenia płyt. Kolejne ujęcia pokazują metamorfozę Lennona: coraz dłuższe włosy i bardziej wyraziste poglądy. Lennon i Yoko robią performance – ukryci pod płóciennym workiem, uosabiają metaforę „idealnego porozumienia”: człowieka niewidocznego ocenia się wyłącznie za to, kim jest, nie za kolor skóry.
Muzyk wykorzystywał swoją pozycję i zainteresowanie mediów. W 1969 r., tuż po ślubie, zamiast miesiąca miodowego urządził z żoną w Amsterdamie protest pod hasłem „Lepiej zostać w łóżku, niż iść na wojnę”. Przez tydzień pozwalali filmować się w piżamach. Powtarzali za Gandhim, że rewolucję można przeprowadzić pokojowymi środkami. Na Boże Narodzenie w 11 światowych metropoliach umieścili billboardy z wielkim nadrukiem „Wojna się skończyła!” i dużo mniejszym dopiskiem: „Jeśli tego chcecie”.