Reklama

Krwawe reality show

Film rozczarowuje. To banalne kino o żywych trupach

Publikacja: 13.08.2008 20:12

Kinematografia z Hiszpanii jest europejską potęgą. Realizuje sto filmów pełnometrażowych rocznie. Znakiem firmowym tej prosperity są horrory.

Tego, że Hiszpanie znakomicie czują reguły gatunku, dowiódł w 2001 roku Alejandro Amenabar, który nakręcił dla Hollywood "Innych". Ostatnio talentem błysnął debiutant Juan Antonio Bayona. Wyreżyserował "Sierociniec" (2008).Oba filmy, posługując się językiem kina grozy, pokazywały relacje między światem dzieci a dorosłych. Trzymały w napięciu niczym obrazy Hitchcocka, ale w istocie były przejmującymi dramatami rodzinnymi.

Horror Bayony wyprodukował Meksykanin Guillermo del Toro, który chętnie współpracuje z Hiszpanami. Prestiżu dodał im m.in. zrealizowany razem z Amerykanami i Meksykanami "Labirynt fauna". Mroczna baśń w reżyserii Del Toro zdobyła w 2006 roku cztery Oscary.

Nic zatem dziwnego, że każdy horror z Półwyspu Iberyjskiego wchodzi na polskie ekrany w aurze objawienia. Dystrybutor reklamuje "Rec" jako "kolejny fenomen hiszpańskiego kina grozy". Ale tym razem to jedynie pusty chwyt marketingowy.

Akcja rozgrywa się w barcelońskiej kamienicy w ciągu kilku godzin. W nocy mieszkańcy wzywają policję i straż pożarną, bo w jednym z mieszkań słychać niepokojące hałasy. Wraz ze strażakami przyjeżdża ekipa telewizyjna – dziennikarka i operator. On ma kamerę włączoną non stop, ona komentuje akcję na żywo, licząc na newsa. I dostaje to, czego oczekuje. W kamienicy szaleje wirus, który zamienia ludzi w żądne krwi zombi...

Reklama
Reklama

"Rec" stwarza złudzenie, że oglądamy autentyczne wydarzenia zarejestrowane na filmowej taśmie.

Wykorzystując konwencję telewizyjnego reportażu, twórcy potrafią zbudować napięcie, ale nie ma ono nic wspólnego z suspensem oferowanym przez "Sierociniec" lub "Innych". "Rec" dostarcza emocji jak przy oglądaniu reality show. I tak jak w tego typu programach inwencja twórców szybko się wyczerpuje. Balagueró i Plazie starcza jej jedynie do pierwszej masakry. Potem jest już tylko bardziej histerycznie i bezsensownie.

Ludzie biegają po piętrach, żywe trupy rzucają im się do gardeł. To żaden fenomen, to sztampa.

Kinematografia z Hiszpanii jest europejską potęgą. Realizuje sto filmów pełnometrażowych rocznie. Znakiem firmowym tej prosperity są horrory.

Tego, że Hiszpanie znakomicie czują reguły gatunku, dowiódł w 2001 roku Alejandro Amenabar, który nakręcił dla Hollywood "Innych". Ostatnio talentem błysnął debiutant Juan Antonio Bayona. Wyreżyserował "Sierociniec" (2008).Oba filmy, posługując się językiem kina grozy, pokazywały relacje między światem dzieci a dorosłych. Trzymały w napięciu niczym obrazy Hitchcocka, ale w istocie były przejmującymi dramatami rodzinnymi.

Reklama
Film
Marcin Dorociński, przeboje z Cannes i nie tylko
Film
Stare kino jest jak dobre wino i coraz popularniejsze
Film
Gdynia 2025: Holland, Machulski, Pasikowski i Smarzowski powalczą o Złote Lwy
Film
„Follemente. W tym szaleństwie jest metoda”, czyli randka w ciemno
Materiał Promocyjny
Sprzedaż motocykli mocno się rozpędza
Film
Trudne wyzwania imigranckich dzieci z wiedeńskiej podstawówki
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama