W najnowszym filmie Ridleya Scotta - „W sieci kłamstw” - amerykańskie służby specjalne, zaciekle tropią jedną z komórek Al-Kaidy. Jej szef sprawia wrażenie nobliwego muzułmanina. Zamachy bombowe, w których giną ludzie w Manchesterze i Amsterdamie, planuje w spokojnej, domowej atmosferze, gdzieś w Jordanii. Rozkazy wydaje po cichu, pogryzając przy tym orzeszki.
Zło w filmie Scotta zostaje uczłowieczone. Na pierwszy rzut oka nie dostrzegamy w zbrodniarzu potwora, fanatyka.
„W sieci kłamstw” nie jest pierwszym hollywoodzkim filmem, który unika czarno-białych schematów w przedstawianiu islamskich wrogów Ameryki. Portrety bliskowschodnich terrorystów stają się coraz bardziej wycieniowane, bo po zamachach na Nowy Jork zmienił się polityczny i społeczny klimat. Krucjata przeciw terrorystom zaprowadziła administrację Busha w ślepy zaułek. Ludzie coraz lepiej rozumieją, że zaproponowany przez ustępującego prezydenta podział świata na Dobro i Zło ma niewiele wspólnego z rzeczywistością. Ta jest bardziej złożona i filmowcy zza oceanu starają się ją sugestywnie pokazać.
[srodtytul] Stereotyp Araba przed 11 września[/srodtytul]
Jeszcze na początku lat 90. nie interesowały ich niuanse. Czarny charakter - niezależnie od tego czy był arabskim zamachowcem, czy mistrzem zbrodni z cyklu filmów o Bondzie - miał uosabiać wyobrażenia widzów o potworze. Terrorysta z Bliskiego Wschodu musiał przy tym wpisywać się w etniczny stereotyp Araba. To dlatego na ogół biegał rozgorączkowany po ekranie i obładowany trotylem wrzeszczał coś o potędze Allacha. Z takimi gagatkami rozprawiał się m.in. Chuck Norris w cyklu „Delta Force”. Groteskowość takiego wizerunku dostrzegł James Cameron. I w komedii sensacyjnej „Prawdziwe kłamstwa” wybornie sobie z niego zakpił. Arnold Schwarzenegger - grający superagenta do zadań specjalnych - próbuje powstrzymać szaleńca, który wszedł w posiadanie atomowych pocisków. Ten, oczywiście, zamierza zaatakować Amerykę. I jak na fundamentalistycznego zakapiora przystało chce przed zamachem wygłosić do kamery przemówienie. Jednak płomienna oracja kończy się fiaskiem - w kamerze wyczerpała się bateria...