[b][link=http://www.rp.pl/galeria/9146,1,246963.html]Galeria zdjęć z rozdania nagród[/link][/b]
Podczas gali nie była w stanie ukryć wielkiego wzruszenia. Ale trudno jej się dziwić – to pierwsze tak ważne nagrody w dorobku Winslet. Dotychczas kolekcjonowała jedynie prestiżowe nominacje.
Gdy została po raz drugi nominowana do Oscara, była najmłodszą w historii aktorką, której udała się ta sztuka. Jako pierwsza zdobyła cztery nominacje przed trzydziestką. Ale statuetki w domu Kate Winslet ciągle nie ma.
Miała zaledwie 20 lat, gdy w 1995 roku brawurowo zagrała Marianne w „Rozważnej i romantycznej” Anga Lee. Kolejną oscarową nominację dostała już dwa lata później – za „Titanica”, który otworzył przed nią drzwi do wielkiej kariery. „Wydaje mi się, że ten film odniósł tak olbrzymi sukces dlatego, że nie był adresowany do konkretnej, wąskiej grupy widzów – mówiła aktorka. – Każdy mógł odnaleźć w nim coś dla siebie. A co do mojego w nim udziału... Szczerze mówiąc, do dziś trudno mi uwierzyć, że to wydarzyło się naprawdę, że to nie był tylko piękny sen”. Sen mógł zamienić się w koszmar. Na planie dostała zapalenia płuc, rozcięła sobie wargę, wybiła bark i omal nie utonęła, gdy płaszcz zaczepił się o stalową konstrukcję. Dorastała w teatralnej angielskiej rodzinie, o aktorstwie marzyła podobno już jako pięciolatka. Zaczęła się go uczyć sześć lat później. Potem były udziały w telewizyjnych reklamach i programach dla nastolatków. Pierwszą znaczącą rolę dostała mając 19 lat – w „Niebiańskich istotach” Petera Jacksona, późniejszego twórcy „Władcy pierścieni”.
Po „Titanicu” wykorzystała swoją szansę, staranie wybierając role. Oscarowe nominacje przyniosły jej kreacje w „Iris” (2001), „Zakochanym bez pamięci” (2004) i „Małych dzieciach” (2006). Co ciekawe, chociaż nie uchodzi za symbol seksu, reżyserzy często proponują jej rozbierane sceny. „Kiedyś dziennikarz zadał mi pytanie: »Co panią krępuje?« i szczerze mówiąc, nie bardzo wiedziałam, co mu odpowiedzieć – mówi Kate Winslet. – Rzecz w tym, że jako aktorka nie mogę sobie pozwolić na zbytnie skrępowanie podczas realizacji filmu. Skoro rola wymaga, żebym chodziła śmiesznie jak Charlie Chaplin czy paradowała bez ubrania, to muszę się do tego dostosować. Nagość jest czymś bardzo ludzkim i naturalnym. Czytając scenariusz każdego filmu, w którym mam wystąpić w rozbieranej scenie, najpierw głęboko się zastanawiam, czy na pewno jest potrzebna. Czy zachowuje emocjonalną szczerość i wypływa w naturalny sposób z zachowania bohaterów. Sceny intymne mają dla mnie sens wyłącznie jako integralna część ludzkiego życia”.