W tym roku nie było wielkich niespodzianek. Najwięcej, bo aż 13 nominacji, zgarnął "Ciekawy przypadek Benjamina Buttona" Davida Finchera, film na motywach opowiadania F. Scotta Fitzgeralda z 1922 r., o człowieku, który rodzi się jako starzec, a umiera w wieku niemowlęcym. Ale scenarzysta Eric Roth dokonał luźnej adaptacji. Stworzył epopeję prowadzącą widza przez cały XX wiek. – W tym tekście miłość łączyła się ze śmiercią – mówił o filmie Fincher.
Drugi z nominowanych tytułów "Slumdog. Milioner z ulicy" Danny'ego Boyle'a, który ma szansę na dziesięć statuetek, jest filmem o hinduskim 18-latku, dziecku ulicy, który wygrywa fortunę w telewizyjnych "Milionerach" i zostaje aresztowany przez policję podejrzewającą go o oszustwo. Ale chłopak nie ma wszytych chipów, nie ma nawet komórki. Wszystkiego, co umie, nauczyło go życie. Trudna rzeczywistość bombajskich slumsów. I właśnie opowieść o jego losach jest w filmie najciekawsza.
[srodtytul]Historia na ekranie[/srodtytul]
Szansę na tytuł najlepszego filmu roku mają też trzy obrazy oparte na faktach. Dramat polityczny "Frost/Nixon" Rona Howarda jest próbą fabularnego odtworzenia okoliczności towarzyszących serii wywiadów, jaką latem 1977 roku z byłym prezydentem Nixonem przeprowadził telewizyjny showman David Frost. Przed ekranami telewizorów gromadziło się wtedy po 45 milionów Amerykanów. Obserwując starcie polityka i dziennikarza, stali się świadkami nieoczekiwanych wyznań byłego prezydenta.
"Obywatel Milk" Gusa Van Santa, który właśnie wszedł na polskie ekrany, to historia pierwszego geja, który w latach 70. został wybrany w USA na publiczny urząd, zostając radnym w San Francisco.