Jego bohaterami są nie tylko postacie powieści, ale także grający ich aktorzy z praskiego Dejvickego Divadla, którzy od lat występują w scenicznej adaptacji. A także obserwujący ich próbę generalną polski robotnik.
Zelenka kolejny raz, po debiutanckim „Mňága-Happy End” i „Roku diabła”, wykorzystał poetykę tzw. fałszywego dokumentu przedstawiającego wymyślone historie realnych postaci. W „Braciach Karamazow” granice między teatrem, prawdziwym i fikcyjnym życiem są bardzo płynne.
Grupa praskich aktorów przyjeżdża do Nowej Huty na festiwal (wymyślony) teatrów alternatywnych, by pokazać „Braci Karamazow” w postindustrialnej przestrzeni dawnej Huty im. Lenina (naprawdę zdjęcia kręcono w czeskiej hucie w Hradek Urokican).
W zdewastowanych wnętrzach fabrycznej hali na prowizorycznej scenie zaczyna się próba generalna. Aktorzy grają bez markowania, by za chwilę w prymitywnych kulisach znów stać się sobą, plotkować, kłócić się, zajmować prywatnymi interesami. Przykładowo grający starego Karamazowa Ivan Trojan za chwilę gra Ivana Trojana. Nie pokazuje swojej prywatności, ale ją gra.
Ta próba ma jednego widza – polskiego robotnika, który w skupieniu śledzi przebieg akcji. Jego czteroletni synek walczy w szpitalu o życie po upadku z rusztowania. W wypowiadanych przez aktorów kwestiach robotnik zdaje się odnajdywać prawdę o własnym nieszczęściu. Wymyślona przez Dostojewskiego tragedia przeplata się z prawdziwą tragedią ojca, któremu umiera dziecko. Sztuka przenika życie, staje się swoistym katharsis, kluczem do zrozumienia świata.