Urodzony w Krakowie w 1937 roku absolwent łódzkiej filmówki, od ponad 40 lat pracujący w USA, będzie miał na festiwalu miniprzegląd. Pokaże m.in. „Nocnego kowboja” Johna Schlesingera – film, który otworzył mu drzwi do amerykańskiego kina. W sobotę, po projekcji „Narkomanów”, spotka się z widzami.
– Nie wiedziałem nic o tym festiwalu, ale kiedy zadzwonił do mnie do domu, do Nowego Jorku, Andrzej Titkow, dyrektor artystyczny, nie wahałem się – opowiada operator.
W Polsce będzie kilka dni. Chce się spotkać z przyjaciółmi. I nacieszyć widokiem miasta wiosną. – Do tej pory przyjeżdżałem do kraju na festiwal Camerimage, pod koniec listopada. To mało przyjazna pora roku – ocenia.
Barwnie opisuje swój pierwszy kontakt z Nowym Jorkiem. Nie pamięta jednak Warszawy, którą zobaczył jako dziecko, gdy przyjechał tu z Krakowa odwiedzić rodzinę. – Za to jako wstrząsające przeżycie wspominam mój powrót do Polski w 1995 roku, po 29 latach od wyjazdu. Place, ulice, budynki budziły wspomnienia – mówi.
Twierdzi, że Warszawa to fotogeniczne miasto, chętnie by ją sfotografował, ale tylko w filmie ze scenariuszem godnym tego miejsca.