D’Arrigo był wielokrotnym mistrzem świata w lotach superlekkich samolotów, a także pierwszym człowiekiem, który wzniósł się na paralotni na wysokość dziewięciu tysięcy metrów i przeleciał ponad szczytem Mount Everest.
Jednak porzucił sport, by poświęcić się niezwykłej pasji – szybowaniu w przestworzach wraz z wielkimi ptakami drapieżnymi. „Kiedy unoszą mnie prądy powietrzne, zmieniam się w ptaka. Wtedy czuję się naprawdę wolny” – mówił w wywiadzie dla National Geographic. Dlatego razem z żurawiami pokonał pięć tysięcy kilometrów, lecąc z Syberii do Iranu. A w podróży nad Saharą (615 kilometrów) towarzyszył orłom.
Ale naprawdę fascynowały go kondory, które uchodzą za znakomitych szybowników w świecie zwierząt. Obserwował je i starał się od nich uczyć. Nie tylko opracował eksperymentalny model lotni, wzorowanej na skrzydłach tych ptaków, ale podjął się także wychowania pary kondorów, by potem wzbić się razem z nimi w niebo i przelecieć nad Andami.
Przygotowywał się do zadania. Odbył nawet samotny lot na wysokości 9100 metrów. Bez użycia tlenu, w temperaturze minus 60 stopni. W następnym miały już wziąć udział oswojone kondory: Inka i jego siostra Maya.
Angelo nie zdążył spełnić swoich marzeń. Zginął w 2006 roku w wypadku lotniczym. Jego żona postanowiła zaopiekować się ptakami, by zrealizować plan tragicznie zmarłego męża.