Studio Munka prezentuje

Potrójna premiera w ramach Programu 30 minut: „Zagraj ze mną”, reż. Rafał Skalski, „Gdyby ryby miały głos” – Tomasz Jurkiewicz, „Glasgow” – Piotr Subbotko

Publikacja: 31.10.2010 00:23

„Glasgow” – Piotr Subbotko; fot. Wojtek Staroń

„Glasgow” – Piotr Subbotko; fot. Wojtek Staroń

Foto: materiały prasowe

Kiedy mężczyźni mają głos… opowiadają o pragnieniach, które trudno spełnić; samotności, nawet wśród bliskich ludzi, a także o iluzji, za którą podążają zagubieni we własnym świecie outsiderzy. Taki obraz wyłonił się z połączonych, na uroczystym pokazie, trzech półgodzinnych fabuł. Odmiennych stylistycznie, pokazujących bardzo różnych od siebie bohaterów, a jednak, w tym premierowym zestawieniu, odsłaniających nieoczekiwanie wspólne cechy i wpływających na wzajemną interpretację.

[wyimek][link=http://www.rp.pl/temat/362784_Mlode-Kino.html]Czytaj więcej - Młode Kino[/link][/wyimek]

Przedstawiciele Studia Munka, które koordynuje Program „30 minut”, póki co nie planują złożenia filmów w kinową całość, pozostaje więc spojrzenie na te produkcje osobno. I takie też przedstawienie popremierowych opinii debiutujących reżyserów.

[b]Najmłodszy z nich RAFAŁ SKALSKI (rocznik 1985) zatytułował swój film „Zagraj ze mną”. [/b]To także zaproszenie skierowane do widzów. W nakreślonej dowcipnie, choć całkiem poważnej historii młodego małżeństwa sporo jest zawieszeń, w których oglądający ma szanse sam dopowiedzieć sobie ciąg dalszy.

Skalski twórczo wykorzystał pomysł, który w różnych wersjach w kinie już się pojawiał: przenikania świata realnego i iluzji (patrz choćby „Purpurowa Róża z Kairu”). Technologia od czasu filmu Allena poszła jednak tak daleko, że równoległą rzeczywistość bohater może już wykreować nie tylko dzięki kinu, lecz i przy pomocy komputerowej gry. Tak też mężczyznę marzeń, formatując z cyfrowych elementów jego wygląd i programując charakter, tworzy Hania.

Młoda mężatka marzy o dziecku i rodzinie, ale wywołuje tym pragnieniem lęk i odruch ucieczki u męża, niespełnionego muzyka. Gdy jednak wykreowany przez nią fantom pojawi się nieoczekiwanie w mieszkaniu, gdy z obrazu – początkowo możliwego do zatrzymania w każdej fazie ruchu i rozmywającego się przy dotknięciu w piksele (brawa za efekty specjalne) – zamieni się w niepoddającą się sterowaniu postać, i gdy całkiem realnie zacznie przejmować rolę pana domu, Paweł będzie musiał podjąć zdecydowane kroki.

[b] Rafał Skalski:[/b] Robię film dla widza, którym też sam jestem. Na każdym etapie staram się zachować dystans. Oczywiście wyznaczyłem sobie jakąś grupę odbiorców, ale nie tak, jak to się robi w przypadku kasowej z założenia komedii romantycznej. Wiem, że ludziom ze średniego czy starszego pokolenia ten film może się nie spodobać, bo nie do końca go rozumieją. Ale już młodzi ludzie reagują bardzo żywo – śmieją się ale też czuje się skupienie w momentach, w których jest ono potrzebne.

Pomysł pojawił się w czasie pracy przy poprzednim, jeszcze szkolnym projekcie. Marysia Wojtyszko powiedziała, że ma pomysł na historię o kobiecie, która stwarza idealnego faceta w grze komputerowej. Strasznie mi się to spodobało i nasunęło wiele pomysłów połączenia czegoś realnego z niedookreślonym, bajkowym. Historii, w której zacierają się granice, ale najważniejsze jest to, co z tego wynika dla bohaterów.

W ciągu czternastu dni zdjęciowych nauczyłem się o fabule tyle, ile podczas pięciu lat w szkole filmowej. Przede wszystkim pracy z aktorem, nie tyle nawet na planie, ale podczas prób, rozmów o budowaniu postaci. Miałem okazję pracować z doświadczonymi, chociaż młodymi aktorami: Patrycją Soliman, Wojciechem Solarzem, Rafałem Maćkowiakiem. Wcześniej miałem już spore doświadczenie w dokumencie. Dzięki temu filmowi zrobiłem wielki krok w fabule. To jest trochę nierówny film, ale bardzo go lubię.

W przyszłym roku chciałbym zrobić film dokumentalny. Mam dwa pomysły, ale pracuję też nad treatmantem filmu fabularnego.

[b] „Gdyby ryby miały głos” TOMASZA JURKIEWICZA[/b] (rocznik 1981) to również film przynoszący, poza sprawnie opowiedzianą historią, ciekawe formalnie i interpretacyjnie dopełnienie.

Oto zagubiony w życiu trzydziestolatek – zdominowany przez matkę (świetna Ewa Szykulska), która widziałaby w nim przedstawiciela podupadającej rodzinnej firmy, szyjącej drelichy – ucieka w świat marzeń. Znawca akwarystyki, traktujący wodę jak oazę ciszy i spokoju, tworzy w wyobraźni postać zranionej przez ludzi dziewczyny, która azyl znalazła w pobliskim jeziorze. Krok po kroku, zniechęcając się do modelu życia, jakie ofiarowuje mu matka, bohater zmierza do wykreowanego w wyobraźni raju.

Podwodne zdjęcia, kręcone najpierw w basenie a potem w jeziorze, coraz bardziej przenikają się z realistycznymi kadrami. Satyrycznie nakreślony obraz rodzimego i rodzinnego „small biznesu”, budowanego w postindustrialnej scenerii górniczego miasta, łączy się z odrealnionymi ujęciami, by ulec w końcu klimatowi magicznego realizmu.

[b]Tomasz Jurkiewicz:[/b] Robiłem ten film przede wszystkim dla widzów mojego pokroju. To może brzmieć jak paradoks, że nie robiłem dla siebie ale dla podobnych do mnie widzów, ale wyobrażałem sobie ludzi, którzy chcą iść do kina, żeby rozerwać się ale też, by czegoś dowiedzieć się o sobie i innych. Chciałem tę historię, opowiedzieć tak, by po wyjściu z kina widzowie jeszcze o niej chwilkę pomyśleli i przypomnieli go sobie za dzień lub dwa. Jeśli mi się to uda, będzie to mój sukces.

Kiedy pierwszy raz przeczytałem scenariusz zaskoczyło mnie zakończenie i urzekła atmosfera. Moją ambicją było przeniesienie tej atmosfery do filmu.

Robiłem ten film w specyficznym dla siebie okresie , zaraz po skończeniu szkoły filmowej. Profesorowie często przestrzegają studentów: po skończeniu szkoły, możecie nie mieć, co robić, tymczasem znalazłem się w idealnej sytuacji – trzy miesiące po skończeniu szkoły zacząłem zdjęcia.

Był to ważny test. Poczułem, że mam wokół siebie grono osób, dla których film – tak jak dla mnie – jest pasją; którym podoba się, to co robię, którzy mnie wspierają i którzy oferują mi swój czas nawet za bardzo małe pieniądze, albo wręcz za darmo, bo takie są budżety tych produkcji. Najważniejsze doświadczenie z tej pierwszej większej produkcji: świadomość i doskonalenie samodyscypliny.

Kolejnym filmem jest godzinny dokument, który właśnie kończę. W „Całym świecie Hani i Stasia” pokazuję rok z życia starszego małżeństwa. To rzecz o miłości małżeńskiej i o polskiej wsi, która bardzo się zmienia.

[b] Najbliższy społecznemu kinu film „Glagow” PIOTRa SUBBOTKi (rocznik 1969) [/b]też nie jest surową relacją. Ciekawie kadrowane brudne zaułki i zdewastowane nabrzeża robotniczej, dzielnicy łączą się z ujęciami ulic, robionymi kamerą telefonu komórkowego i obrazem meczu, filmowanym z ekranu telewizora. Zafascynowany piłką nożną 12-letni bohater, wyobraża sobie, że jego ojcem jest znany piłkarz Celticu Glasgow. Nie odnajdując męskiego wzorca, ani z kochanku matki, ani w podpijającym majstrze, który daje mu zarobić przy malowaniu mieszkań, chłopak buduje sobie wielopoziomową fantazję, która jednak co i rusz zderza się z realnym życiem. Wkrótce Damian będzie musiał przejść przyspieszony kurs dojrzewania.

[b] Piotr Subbotko:[/b] Kiedy robiłem film, nie miałem na myśli konkretnego widza. Z kinem jest trochę tak, jak z dwoma połówkami jabłka. To, co my robimy, jest jedną jego częścią, drugą jest publiczność. Czasami części składają się w rajskie jabłuszko, a czasami nie.

Pomysł "Glasgow" przyszedł z obrazem dzieciaków, które ukradły karuzelę i niosą ją do skupu złomu. Czterech małych chłopców idzie warszawską ulicą sprzedać na złom „swoje dzieciństwo”. Tego obrazu nie ma w filmie, ale stał się katalizatorem wyobrażenia pewnego świata. Jak z fragmentu DNA reprodukowała się reszta.

Najważniejsze doświadczenie debiutującego reżysera? Kompletując ekipę namawiam ludzi na wspólną przygodę. Największą satysfakcję daje dotarcie do właściwych osób i zainspirowanie ich na tyle, by jak najwięcej wzbogacali tworzoną historię. Suma kilkunastu wyobraźni ludzi utalentowanych, próbujących „odnaleźć się” w świecie reżysera może dać zaskakujące efekty.

Co w filmowych planach? Przygotowuję się do pełnometrażowej fabuły.

[link=http://www.studiomunka.pl/]www.studiomunka.pl[/link]

Kiedy mężczyźni mają głos… opowiadają o pragnieniach, które trudno spełnić; samotności, nawet wśród bliskich ludzi, a także o iluzji, za którą podążają zagubieni we własnym świecie outsiderzy. Taki obraz wyłonił się z połączonych, na uroczystym pokazie, trzech półgodzinnych fabuł. Odmiennych stylistycznie, pokazujących bardzo różnych od siebie bohaterów, a jednak, w tym premierowym zestawieniu, odsłaniających nieoczekiwanie wspólne cechy i wpływających na wzajemną interpretację.

Pozostało 94% artykułu
Film
„28 lat później”. Powrót do pogrążonej w morderczej pandemii Wielkiej Brytanii
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Film
Rekomendacje filmowe: Wchodzenie w życie nigdy nie jest łatwe
Film
Kryzys w polskiej kinematografii. Filmowcy spotkają się z ministrą kultury
Film
Najbardziej oczekiwany serial „Sto lat samotności” doczekał się premiery
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Film
„Emilia Perez” z największą liczbą nominacji do Złotego Globu