Ten hipnotyzujący film, którego seans przeżywa się bardzo mocno, jest adaptacją znanego – wystawianego niemal na całym świecie – dramatu Wajdiego Mouawada. To kanadyjski autor libańskiego pochodzenia, odznaczony Order of Canada za osiągnięcia pisarskie i teatralne.

Mouawad zawarł w swoim tekście tak ogromny ładunek emocjonalny i opowiedział historię tak niezwykłą, że mogłaby wyjść spod pióra antycznego dramaturga. Matka, Nawal Marwan, legalna imigrantka w Kanadzie, zostawia w testamencie prośbę, by jej dorosłe bliźnięta – Jeanne i Simon – pojechały do jej ojczyzny i odnalazły swojego ojca. Dla młodych Kanadyjczyków ta podróż okazuje się wyprawą do jądra ciemności i konfliktów, których początków już nikt nie pamięta.

Ekranowy Bliski Wschód jest niedookreślony. Celowo, bowiem Mouawad i Villeneuve postanowili nakreślić obraz całego regionu targanego wojnami, religijną nienawiścią i klanowymi animozjami, w którym kobiety i dzieci są ofiarami i zakładnikami męskiej niedojrzałości i egoizmu. Na początku myślimy, że oglądamy Palestynę, potem – że Liban, bowiem widzimy działania chrześcijańskiej falangi, a jedna z postaci ma twarz Bashira Gemayela. Jednak fakty historyczne się nie zgadzają, co daje pewność celowości poczynań twórców.

To wspaniałe, wybitne kino z wielką kreacją belgijskiej aktorki Lubny Azabal w roli Nawal, znanej nam już między innymi z nagrodzonych w Cannes francuskich „Exils” i z wyróżnionego w Berlinie palestyńskiego „Paradise Now”. Postać, którą stworzyła, jest właściwie filmowym symbolem wszystkich cierpiących kobiet tamtego regionu, ich niezłomności i woli przetrwania – dla swoich dzieci.

[ramka]Kanada 2010, reż. Denis Villeneuve, wyk. Lubna Azabal, Melissa Desormeaux-Poulin, Maxim Gaudette, Remy Girard[/ramka]