Pro i kontra: Baby są jakieś inne

Komedię „Baby są jakieś inne” Marka Koterskiego różnie oceniają kobiety

Aktualizacja: 12.10.2011 12:28 Publikacja: 12.10.2011 00:48

Robert Więckiewicz i Adam Woronowicz przez 90 minut starają się utrzymać uwagę widzów. Film od piątk

Robert Więckiewicz i Adam Woronowicz przez 90 minut starają się utrzymać uwagę widzów. Film od piątku w kinach

Foto: kino świat

Pro, Barbara Hollender

Jak dobry kabaret

Lubię reżyserów, którzy – jak Marek Koterski – wierzą w inteligencję widza.

No, więc dobrze: jestem babą. Szukam pół godziny w torebce kluczy, a gdy niestarannie zmyję wieczorem rzęsy, zostawiam na ręczniku czarne ślady. Ale staram się włączać w samochodzie odpowiedni kierunkowskaz, nie biję też męża smyczą. Zresztą nie mamy psa. I wystarcza mi samokrytycyzmu, żeby na filmie Koterskiego chwilami umierać ze śmiechu. To pierwszy sukces „Bab..." – widownia bawi się, jakby siedziała w kabarecie – inteligentnym, w starym, dobrym stylu.

Każdemu reżyserowi życzyłabym, żeby w czasach, gdy kino przyciąga publiczność fajerwerkami technicznymi i produkcjami za 200 mln dolarów, potrafił utrzymać uwagę widzów na dwóch facetach, którzy gadają jadąc samochodem. I to drugi sukces filmu.

A teraz trzeci – najważniejszy. „Baby..." nie są tylko doraźną składanką skeczy. Ten film wpisuje się w fascynujący cykl portretów polskiego inteligenta, jaki od swego debiutu szkicuje na ekranie Marek Koterski. Znów więc oglądamy na ekranie inteligenta, który dusił się w niemożnościach reżimu PRL-owskiego, a po transformacji, zdegradowany i niezaradny, nie potrafił złapać wiatru w żagle. Faceta, który swoje lęki i frustracje topił w alkoholu i trzeźwiał dopiero wtedy, gdy w nałogu zaczynał pogrążać się jego syn. Teraz Adam Miauczyński – sfrustrowany, pełen tęsknot inteligent – jedzie średniej klasy samochodem w nieznanym kierunku. Jego samochód przypomina trochę statek płynący nie wiadomo dokąd w „Rejsie". A on, zmęczony i łysiejący, razem z towarzyszem podróży wylewają żale i kompleksy, spychając wszystko na... baby. Bo w końcu na kogoś trzeba.

Czwarty powód do uznania filmu Koterskiego za sukces: Adam Woronowicz i Robert Więckiewicz. Fantastyczny duet aktorski, „Baby..." to 90 minut ich popisu. Piąty: efekty pokazujące świat za oknem samochodu przygotowane przez Chimney Pot. I wreszcie szósty: odwaga.

Koterski nie boi się eksperymentu i ryzyka, zmusza do wysiłku intelektualnego widzów, nie traktując ich jak głupców, którym trzeba opowiadać bajki z happy endem. Najlepiej w 3D.

Kontra, Monika Małkowska

Słuchowisko w aucie

W tym obrazie najgorzej wypada... obraz. Cały czas mamy w kadrze zbolałe gęby Roberta Więckiewicza i Adama Woronowicza.

To dobrzy aktorzy, ale tym razem mają ograniczone możliwości zagrać ciałem.

Mogą tylko wykazać się podawaniem tekstu. A migający za oknem samochodu komputerowo wmontowany pejzaż nie odgrywa żadnej roli. I po co importowano z Hollywood operatora Jerzego Zielińskiego?

Zastanawiam się, dlaczego w ogóle nakręcono film? Dialogi dwóch niewydarzonych facetów o równie nieudanych, acz bliżej niesprecyzowanych przedstawicielkach płci przeciwnej najlepiej wypadłyby w formie radiowego słuchowiska. Broń Boże, nie w jednej, morderczej dawce. Perły sformułowań wypłynęłyby wówczas, gdyby słownego tasiemca poćwiartować na kilkanaście odcinków.

Można by także zaadaptować tekst Marka Koterskiego na teatralny monodram. Wyobrażam sobie: mała scena, na niej gość wygłasza smętno-komiczne konstatacje. Musi być po spożyciu, jako że serwuje wulgaryzmy, których tzw. inteligent dopuszcza się, gdy ogłada mu puści... Ale zarówno audycja, jak kameralny spektakl są gatunkami niezbyt widowiskowymi. Czytaj: za mało dochodowymi.

A meritum? O tym, że we współczesności przetasowały się tradycyjne męsko-damskie role oraz układy, od lat trąbią socjologowie, psychologowie, feministki i działacze. Artyści także chętnie biorą ten wdzięczny temat na warsztat, interpretując go na różne sposoby. Publicyści też używają sobie na płciowej konwersji, że ho, ho – co daje się zauważyć, gdy Pierwszy i Drugi robią sobie prasówkę.

Mimo tych oczywistości dowiaduję się, że za pośrednictwem „Bab..." autorzy dzielą się z widzem „ważną refleksją połączoną ze wspaniałą zabawą". Jeśli ktoś do tej pory przeoczył zmiany, o których napomykam powyżej, jest wyjątkowym gapą. Płci obojętnej. Słyszałam też, że dwaj samochodowi malkontenci, to Thelma i Louise w męskiej wersji. Skądże! Ridley Scott zrobił filmowy majstersztyk, łącząc kino psychologiczne z kinem akcji, drogi plus fenomenalne zdjęcia. Baby są jakieś inne.

Pro, Barbara Hollender

Jak dobry kabaret

Pozostało 99% artykułu
Film
Kryzys w polskiej kinematografii. Filmowcy spotkają się z ministrą kultury
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Film
Najbardziej oczekiwany serial „Sto lat samotności” doczekał się premiery
Film
„Emilia Perez” z największą liczbą nominacji do Złotego Globu
Film
Europejskie Nagrody Filmowe: „Emilia Perez” bierze wszystko
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Film
Harry Potter: The Exhibition – wystawa dla miłośników kultowej serii filmów