Wciąż przeglądamy się w zwierciadle baśni

Mija 200 lat od opublikowania „Królewny Śnieżki” Jacoba i Wilhelma Grimmów. Z tej okazji do kin weszła nowa ekranizacja słynnej bajki z Julią Roberts, a za trzy miesiące obejrzymy kolejną

Aktualizacja: 31.03.2012 02:47 Publikacja: 31.03.2012 01:01

Lily Collins jako Śnieżka wraz z siedmioma krasnoludkami, tak jak ich widzi Tarsem Singh w swojej „K

Lily Collins jako Śnieżka wraz z siedmioma krasnoludkami, tak jak ich widzi Tarsem Singh w swojej „Królewnie Śnieżce”

Foto: Monolith

Tekst z tygodnika Uważam Rze

Nieco ponad tydzień temu zakończyła się na warszawskim uniwersytecie dwudniowa konferencja zorganizowana przez studentów i doktorantów poświęcona baśniom. Podobna odbędzie się w przyszłym miesiącu w Krakowie. A w styczniu dyskutowano o współczesnej recepcji baśni na Harvardzie. Do czego są nam dziś potrzebne?

„Baśń to elementarz, z którego dziecko uczy się czytać we własnym umyśle, elementarz napisany w języku obrazów. Jest to jedyny język, dzięki któremu możemy rozumieć siebie i innych, zanim dojrzejemy intelektualnie" – pisał Bruno Bettelheim w „Cudownym i pożytecznym. O znaczeniach i wartościach baśni". W sytuacji, gdy tak wiele dzieci nie spędza już większości dzieciństwa w tradycyjnych, wielopokoleniowych rodzinach, a małe społeczności lokalne zanikają, zwiększa się potrzeba bezpieczeństwa i identyfikacji z samotnym bohaterem, narażonym na wielkie przeciwności losu, który dzięki podążaniu właściwą drogą i kierowaniu się dobrem odnajduje miejsce dla siebie.

Baśnie nie stronią od ukazywania brutalnego zła, pozwalając małemu czytelnikowi poznawać rzeczywistość w całym jej bogactwie, ze wszystkimi niebezpieczeństwami i pułapkami, jakie mogą na niego czyhać. We współczesnej kulturze śmierć i starość stały się tabu. Zakłamujemy je, myślimy o sobie jak o istotach nieśmiertelnych, na podobieństwo tak modnych dziś, atrakcyjnych fizycznie i niepokonanych wampirów. Baśnie, przeciwnie, konfrontują dziecko z przykrymi sprawami w uczciwy sposób. Nie ukrywają, że źródłem zła na świecie jesteśmy my sami.

Kopciuszek czysty rasowo

Jednakże Grimmowie nie spisali ludowych podań ani ku uciesze dzieciarni, ani z troski o ich wychowanie. Jacob i Wilhelm z Kassel – pierwsi niemieccy językoznawcy i autorzy „Gramatyki niemieckiej" oraz „Słownika języka niemieckiego" – postanowili zachować przekazywane z pokolenia na pokolenie opowieści dla potomności. Do końca nie wiadomo, jaką przyjęli metodologię pracy, są nawet zwolennicy teorii, że baśnie opowiedziała im 12-letnia Amalia Hassenpflug. Inni twierdzą, że usłyszeli je od francuskich guwernantek. To brzmi prawdopodobnie, bowiem kobiety zamieszkałe w Hesji po odwołaniu edyktu nantejskiego z pewnością znały „Bajki Babci Gąski" opublikowane przez Charlesa Perraulta w 1697 r. Tam po raz pierwszy ukazały się „Królewna Śnieżka", „Kopciuszek", „Kot w butach", „Tomcio Paluch" i „Knyps z czubkiem". A może po prostu Grimmowie wędrowali po wsiach i popijając w chatach grzane piwo, wysłuchiwali opowieści razem z dziećmi?

Tego już się prawdopodobnie nie dowiemy. Wiadomo jedynie, że Jacob był odpowiedzialny za dokumentację, a Wilhelm za nadanie bajkom literackiego poloru (pierwsze polskie wydanie ich bajek ukazało się w 1895 r. jako „Baśnie dla dzieci i młodzieży"). Gotowa baśń powstawała na podstawie kilku krążących wersji i zawsze zawierała wszystkie okrutne detale, jak spalenie kogoś żywcem w piecu, porąbanie siekierą na kawałki czy zabicie za pomocą rozpalonych do czerwoności żelaznych trzewików. Te brutalne passusy przywoływano po II wojnie światowej na dowód tego, że Niemcy są z gruntu psychopatyczni.

Ale i oni sami posiłkowali się wcześniej baśniami Grimmów, by uprawomocnić swoje zwyrodniałe rasistowskie teorie. Na przykładzie bajkowych bohaterów usiłowali dowieść, że w ludowych podaniach na małżonków wybierani byli tylko osobnicy rasowo czyści. I tak na przykład Kopciuszek był rzekomo rasowo bez zarzutu, macocha zaś była niepożądanym elementem obcym, zaś książę obdarzony był zdrowym instynktem pozwalającym mu wyczuć dobrą, czystą krew. W rezultacie siły alianckie przestrzegały przed ich czytaniem.

Bitwa na Śnieżki

„Królewna Śnieżka" Tarsema Singha – którą właśnie oglądamy w kinach – nie jest filmem wybitnym ani też wyjątkowo przełomowym, jeśli chodzi o podejście do bajek i ich reinterpretację. To po prostu niezwykle przyjemna rozrywka z inteligentnymi, zabawnymi dialogami, zagrana przez dobrych aktorów ubranych w iście baśniowe kostiumy zaprojektowane przez zmarłą dwa miesiące temu na raka trzustki Eiko Ishiokę, wybitną kostiumograf (współpracowała m.in. z Francisem Fordem Coppolą przy „Draculi", wyreżyserowała teledysk Björk do piosenki „Cocoon" i wymyśliła kostiumy dla Grace Jones na potrzeby jej trasy koncertowej w 2009 r.).

W Królową Clementiannę wcieliła się znakomita w tej roli Julia Roberts. Jej władczyni – nie aż tak bardzo bezwzględna i okrutna, ale kipiąca namiętnością, inteligentna i obdarzona zabójczo ironicznym poczuciem humoru – budzi podziw i fascynację, a nie wstręt i pogardę. Będąc kobietą, nie potrafi pogodzić się z upływem czasu – w tej materii nic nie zmieniło się od wieków... Błyskotliwie więc została pomyślana sekwencja, która groteskowo, w przerysowany sposób pokazuje, do jakich poświęceń jesteśmy zdolne, by się odmłodzić. Królowa okłada się wężami i larwami, by dobrze wyglądać na wieczornym balu, na którym ma zamiar uwieść dużo młodszego od siebie księcia o urodzie plastikowego Kena, najchętniej oglądanego przez nią w negliżu – prężącego się w samych kalesonach.

Postać Śnieżki w uroczej, bezpretensjonalnej interpretacji ślicznej córki Phila Collinsa, Lily, została odświeżona tak, by przystawała do wizerunku współczesnych młodych dziewczyn – niezależnych, przebojowych, wiedzących, czego oczekują od otoczenia. To świetny pomysł, bo anachroniczna trusia grzecznie spełniająca tylko oczekiwania wszystkich wokoło budziłaby dziś jedynie uśmiech politowania. W emancypacji pomagają Śnieżce krasnoludki zbójcy, napadający na podróżnych przejeżdżających przez las. To oni uczą ją, jak nie dać się innym wykorzystywać, jak z wyglądu niewiniątka uczynić atut i używać go jako broni dla zmylenia przeciwnika, kształcą ją wreszcie w różnorakiej samoobronie. Nowa Śnieżka staje się wystarczająco silna i sprytna, by odzyskać to, co do niej należy – tron.

Podczas gdy film Singha jest zabawny i od początku do końca zrealizowany w przyjemnej, baśniowej konwencji, „Królewna Śnieżka i Łowca" – debiut Ruperta Sandersa z Kristen Stewart w tytułowej roli i Charlize Theron jako Królową Ravenną, który zobaczymy 1 czerwca – będzie obrazem dramatycznym i bardzo na serio, z kostiumami również zasłużonej specjalistki na tym polu – Colleen Atwood. Wysłany do lasu po serce Śnieżki łowczy lituje się nad nią i uczy zasad wojny oraz walki, by księżniczka mogła wzniecić powstanie przeciw królowej uzurpatorce. Sanders dobrał świetną ekipę krasnoludków, wśród których znaleźli się tak świetni aktorzy jak Brendan Gleeson, Bob Hoskins, Ray Winstone, Eddie Marsan i Toby Jones. Scenariusze obydwu adaptacji jasno dowodzą, że twórcy starają się przede wszystkim dopasować bohaterki do wymogów i realiów XXI w. i pokazać je jako silne kobiety.

Ale to jeszcze nie koniec Śnieżek. Pojawił się także nowy, amerykański serial telewizyjny fantasy emitowany od października ubiegłego roku. W „Once Upon a Time" (czyli „Dawno, dawno temu") Ginnifer Goodwin gra Mary, kobietę z przeszłością, odkrywającą, że w małym miasteczku w stanie Maine świat baśni istnieje naprawdę, a ona jest w istocie Królewną Śnieżką. Inny nowy serial odwołujący się do baśniowej rzeczywistości to również amerykański „Grimm", emitowana od ubiegłego roku kryminalna opowieść rozgrywająca się w Portland w stanie Oregon. Miejscowy śledczy zaczyna widzieć zjawiska nadprzyrodzone i ścigać potwory z bajek, a pomaga mu zreformowany Wielki Zły Wilk. Wybór padł właśnie na Portland, gdyż w środku miasta znajdują się dwa olbrzymie parki-lasy – to najlepsza kryjówka dla bajkowych monstrów.

„Zmierzch" i wilkołaki

Baśń w filmie nie zawsze jednak musi być bezpośrednim zapożyczeniem tematycznym. Nie tak dawno oglądaliśmy wspaniałego „Chłopca na rowerze" belgijskich braci Dardenne (Wielka Nagroda Jury w Cannes w ubiegłym roku). Ten obraz został przez nich pomyślany jak współczesna baśń o zdradzonym 11-latku Cyrilu, uratowanym przez dobrą wróżkę. Można w nim znaleźć elementy typowe dla struktury bajki, a opisane przez rosyjskiego literaturoznawcę Władimira Proppa. Znajdziemy tu charakterystyczne postaci i działania, od „odejścia" i „naruszenia zakazu" do „zdemaskowania", „ukarania" i „wesela". Dobrą wróżką jest tu Samantha, przekazująca Cyrilowi „przedmiot magiczny" – rower. Wykorzystanie struktury bajki wyszło braciom wspaniale, ale tego samego nie można powiedzieć na przykład o „Dziewczynie w czerwonej pelerynie" Catherine Hardwicke z ubiegłego roku, który to obraz nigdy nie wszedł na nasze ekrany. Reżyserka, mająca na koncie pierwszą część sagi „Zmierzch", opowiedziała historię Czerwonego Kapturka, a – zamiast wilka – wilkołaka. I to był błąd... Film okazał się w USA jedną z najgorszych premier 2011 r., a samą historię, jaką opowiedziała Hardwicke, uznano za idiotyczną. Nie pomógł udział takich gwiazd jak Amanda Seyfried, Gary Oldman, Virginia Madsen i Julie Christie.

Jaś i Małgosia na spódnicy

W pokazach kolekcji znanych projektantów na sezon wiosenno-letni 2012 bez trudu można było wypatrzyć baśniowe inspiracje, do czego niewątpliwie przyczyniły się 200. rocznica książkowych narodzin Śnieżki oraz jej filmowe wcielenia. Zwiewne, szyfonowe topy, sukienki ozdobione piórami i połyskujące tiary pojawiły się m.in. na modelkach prezentujących stroje tandemu Viktor & Rolf, u Marca Jacobsa projektującego dla Louisa Vuittona i u Sarah Burton tworzącej kreacje dla marki sygnowanej nazwiskiem Alexandra McQueena.

Kobiece postaci z bajek regularnie zostają bohaterkami modowych sesji. Zawsze kipią w nich seksem, a co najmniej emanują zmysłowością. Dwa lata temu prestiżowy brytyjski dwumiesięcznik „i-D Magazine" poświęcony modzie, muzyce i sztuce, zaprezentował dwie Królewny Śnieżki w osobnych sesjach w tym samym numerze. Wcieliły się w nie Naomi Campbell – cała w bieli w ubraniach od Thierry'ego Muglera, Jeana-Paula Gaultiera, Diora i Chanel (fantastyczne moherowe biustonosz i majtki!) oraz Kate Moss, od stóp do głów w czarnym lateksie, skórze i koronkach od Dolce & Gabbana i Versace. Jak dla mnie Campbell wypadła znacznie lepiej. Może dlatego, że od dzieciństwa marzyła, by wcielić się w swoją ulubioną postać, właśnie Śnieżkę? Bardzo się również udały takie „baśniowe" sesje jak m.in. „Królowa Śniegu" sfotografowana przez Tima Walkera dla brytyjskiego „Vogue'a" w 2009 r., „Little Girl & Boy Lost" (to o Jasiu i Małgosi) słynnej Annie Leibovitz dla amerykańskiej edycji tego magazynu, „Into the Woods" Merta Alasa i Marcusa Piggotta z Czerwonym Kapturkiem, „Królewna Śnieżka" Chrisa Craymera – tamże oraz oryginalna dalekowschodnia „Calineczka" Kim Jung Hana dla koreańskiego „Vogue'a" w 2006 r.

Ludzie kochający baśnie lubią ubierać się w tym duchu i za granicą można znaleźć firmy projektujące oraz szyjące ubrania pozwalające poczuć się naprawdę wyjątkowo. W angielskim hrabstwie Yorkshire takie właśnie przedsiębiorstwo, Dark Angel, udostępnia damskie, męskie i dziecięce stroje inspirowane bajkami, gotycką subkulturą emo i historycznymi kostiumami. Istnieje też internetowa strona Hannah Kopacz z Los Angeles, szyjącej ręcznie fenomenalne, m.in. inspirowane baśniami spódnice, „opowiadające" całe historie, mające za tło szwarcwaldzki las – o Jasiu i Małgosi, Czerwonym Kapturku, Królewnie Śnieżce, wyszywane muchomorami, stylizowane na bajkowy piernik, z filcowymi aplikacjami w formie leśnych zwierzątek.

W baśniach odbija się niezmienna, podstawowa struktura naszego świata i międzyludzkich relacji, ale ich dzisiejsze reinterpretacje dostosowują je do aktualnych czasów. W październiku 2007 r. okryty dziś niesławą na własne życzenie John Galliano, prowadzący wówczas dom mody Diora, stworzył nowego Kopciuszka dla promocji zapachu Midnight Poison. Współczesny Kopciuszek w jego wizji to dziewczyna podążająca za swoimi namiętnościami, wymyślająca siebie wciąż na nowo kusicielka. A o północy wszystko dopiero się zaczyna, a nie kończy...

Film
Kryzys w polskiej kinematografii. Filmowcy spotkają się z ministrą kultury
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Film
Najbardziej oczekiwany serial „Sto lat samotności” doczekał się premiery
Film
„Emilia Perez” z największą liczbą nominacji do Złotego Globu
Film
Europejskie Nagrody Filmowe: „Emilia Perez” bierze wszystko
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Film
Harry Potter: The Exhibition – wystawa dla miłośników kultowej serii filmów