Reklama
Rozwiń

Zażarta walka o sprzedaż okrętów podwodnych Polsce. Rząd się nie spieszy

Korea Południowa chce mocno inwestować w polski przemysł stoczniowy, Włosi nęcą szybką dostawą „okrętu pomostowego”, a Francuzi stawiają na międzypaństwową współpracę strategiczną. Teraz piłka jest po stronie polskich polityków, którzy się nie spieszą.

Publikacja: 30.06.2025 04:35

Stocznia francuskiego koncernu Naval Group

Stocznia francuskiego koncernu Naval Group

Foto: FP PHOTO / HO / NAVAL GROUP

– Bardzo precyzyjnie analizujemy wszystkie za i przeciw, bo to jest bardzo kompleksowy projekt. Zbliżamy się do finału oczywiście. Ale nie ma tutaj powodu do tego, żeby publicznie spekulować, kto jest dzisiaj z tych oferentów dla nas bardziej atrakcyjny – odpowiedział premier Donald Tusk na pytanie „Rzeczpospolitej” o program zakupu okrętów podwodnych Orka. To było podczas konferencji prasowej w połowie czerwca. Problem w tym, że z tej odpowiedzi... niewiele wynika. Za to jasne jest, że w tym roku nie uda się podpisać umowy na zakup tych trzech okrętów. Optymistycznie można zakładać, że do końca grudnia w wyniku rozmów międzyrządowych uda się wyłonić partnera, z którym te finalne negocjacje rozpoczniemy. Jednak patrząc na opieszałość resortu obrony w tej kwestii, to też nie jest przesądzone.

Czytaj więcej

Okręty podwodne znów podtopione. Spektakularna porażka programu „Orka”

Rozmowy międzyrządowe niezbyt intensywne

Tymczasem oferenci nie ustają w przekonywaniu. Przypomnijmy, że w grze jest ich sześciu: Fincantieri (Włochy), Hanwha Ocean (Korea Południowa) Naval Group (Francja), Navantia (Hiszpania), Saab (Szwecja) i ThyssenKrupp Marine Systems (Niemcy). Kontrakt wart jest kilkanaście miliardów zł. We wstępnej ocenie ofert, którą przeprowadziła Agencja Uzbrojenia, najlepiej zostały ocenione oferty z Włoch, Szwecji i Niemiec. Jednak później rozmowy przeszły na poziom międzyrządowy. Dziś można mieć wątpliwości co do determinacji polskiego rządu, by je szybko zakończyć. Jak już pisaliśmy, polska delegacja rządowa nawet jeszcze nie odwiedziła stoczni we Francji i Hiszpanii, co wydaje się niezbędne, by móc zakończyć to postępowanie bez ryzyka narażania się na zaskarżenie przez przegrane strony wyniku postępowania na podstawie nierównego traktowania oferentów.

Mimo to można oceniać, że w tych rozmowach mocno zyskała ostatnio francuska Naval Group, ponieważ niedawno podpisaliśmy „Traktat o wzmocnionej współpracy i przyjaźni między Rzecząpospolitą Polską a Republiką Francuską”. Jest w nim napisane m.in., że „Strony kontynuują i pogłębiają współpracę dwustronną w dziedzinie uzbrojenia, w szczególności w zakresie badań i rozwoju nowych technologii, w tym technologii podwójnego zastosowania, a także w zakresie badania i wykorzystywania przestrzeni kosmicznej. Współpraca ta będzie opierać się zwłaszcza na realizacji i rozwijaniu wspólnych projektów w domenach lądowej, morskiej, powietrznej, w cyberprzestrzeni oraz w przestrzeni kosmicznej”.

Koreańczycy stawiają na ofertę przemysłową

Ale także inni konkurenci nie zasypiają gruszek w popiele. W piątek Koreańczycy z Hanwha Ocean zaprezentowali dziennikarzom więcej szczegółów swojej propozycji. Jeśli chodzi o finansowanie, to podkreślali, że możliwość kredytowania zakupu okrętów podwodnych z europejskiego instrumentu SAFE nie jest jeszcze przesądzona. Koreańczycy pracują za to nad zabezpieczeniem możliwości kredytowania strony polskiej zarówno w państwowych bankach i funduszach Korei Południowej, jak i na rynku prywatnym – podobne mechanizmy były uruchomione przy zakupie koreańskich armatohaubic K9 czy czołgów K2.

Czytaj więcej

Maciej Miłosz: Donald Trump wygrał w Hadze, ale Europa wygrała jeszcze bardziej

Jednak kluczowa w przypadku tej oferty wydaje się część przemysłowa – Koreańczycy zapewniają, że w ramach tego zakupu polskie stocznie pozyskają technologię do serwisowania tych okrętów tzw. pakietu MRO (Maintenance, Repair & Overhaul). Utworzony ma też zostać specjalny fundusz do inwestowania w polskie stocznie. – My nie chcemy tylko sprzedawać. My chcemy mieć partnera do zwiększania naszej obecności w Europie – podkreślał admirał Steve SK Jeong, jeden wiceprezesów Hanwha Ocean. Koreańczycy podkreślają, że Polska długoterminowo powinna stawiać na rozwój własnych zdolności i jak najdalej idącą suwerenność przemysłową.

Sprawa honoru czy puste słowa?

Z kolei kilka dni temu serwis navalnews.com poinformował, że Włosi są w stanie dostarczyć tzw. okręt pomostowy już w ciągu roku od podpisania kontraktu. Obecnie polska Marynarka Wojenna ma tylko jeden okręt podwodny, który został zbudowany w latach 80. XX w. Wkrótce może on zostać wycofany ze służby. By zapewnić ciągłość posiadania zdolności podwodnych, oferenci proponują właśnie tzw. gap fillera, czyli okręt pomostowy – na czas między dostawą tych właściwych, docelowych okrętów a tym, co jest teraz. Problem w tym, że nie do końca wiadomo, na ile jest to dla polskiego rządu istotne. Poza tym Włosi mogą mieć problem ze złożeniem ostatecznej oferty, bo muszą uzyskać zgodę Niemców, od których pozyskali część technologii. Nie jest więc na razie jasne, czy mogą samodzielnie składać ofertę.

Czytaj więcej

Europa musi produkować pięć razy więcej broni, by stawić czoło Rosji

Obecnie nie da się przesądzić, na którą ofertę zdecyduje się polski rząd. Wydaje się, że na czele są Francuzi i Niemcy, ale to może się zmienić. Gdy dwa tygodnie temu na łamach „Rzeczpospolitej” napisaliśmy, że „wbrew deklaracjom rządu nie ma szans na to, że do końca roku Polska podpisze umowę na zakup okrętów podwodnych” wiceminister obrony narodowej Paweł Bejda napisał w mediach społecznościowych, że „program Orka jest i będzie kontynuowany. Robimy wszystko, by umowa na pozyskanie okrętów podwodnych została podpisana w rym roku. Nawet jeśli są tacy, którzy w to nie wierzą lub trzymają kciuki, aby nam się nie udało”. Te słowa korespondują z tym, co pod koniec roku 2024 r. mówił wicepremier i minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz. – Uczynimy wszystko, aby w przyszłym roku podpisać umowę na dostawy nowoczesnych okrętów podwodnych. Program „Orka” to dla nas sprawa honoru – zapewniał wówczas.

Niestety w tym wypadku można mieć poważne wątpliwości, bo deklaracje polityków nie znajdują odzwierciedlenia w realnych działaniach resortu obrony. 

– Bardzo precyzyjnie analizujemy wszystkie za i przeciw, bo to jest bardzo kompleksowy projekt. Zbliżamy się do finału oczywiście. Ale nie ma tutaj powodu do tego, żeby publicznie spekulować, kto jest dzisiaj z tych oferentów dla nas bardziej atrakcyjny – odpowiedział premier Donald Tusk na pytanie „Rzeczpospolitej” o program zakupu okrętów podwodnych Orka. To było podczas konferencji prasowej w połowie czerwca. Problem w tym, że z tej odpowiedzi... niewiele wynika. Za to jasne jest, że w tym roku nie uda się podpisać umowy na zakup tych trzech okrętów. Optymistycznie można zakładać, że do końca grudnia w wyniku rozmów międzyrządowych uda się wyłonić partnera, z którym te finalne negocjacje rozpoczniemy. Jednak patrząc na opieszałość resortu obrony w tej kwestii, to też nie jest przesądzone.

Pozostało jeszcze 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Biznes
AI na Kongresie Statystyki Polskiej
Biznes
Nowy budżet UE, Niemcy naciskają na KE, Kanada stawia się Trumpowi
Biznes
Jaka przyszłość regionalnych sieci szerokopasmowych
Biznes
Warren Buffett przekazał kolejne miliardy organizacjom charytatywnym
Biznes
Elity Gazpromu prały pieniądze w Portugalii. Lizbona zaostrzy kary
Biznes
Miliardy na światłowody w Polsce. Hurtowy operator skusił banki