Inną ważną uchwałą była ta dotycząca podniesienia stawek za sprawy z urzędu. Finalnie podzielono ją na dwie części, z których pierwsza wzywała ministra sprawiedliwości do stworzenia sprawiedliwego systemu wynagradzania, w tym za dyżury adwokackie. Została ona przyjęta. Jednak część druga, zobowiązująca okręgowe rady adwokackie do wstrzymania się z wyznaczaniem pełnomocników z urzędu od 1 grudnia 2025 r. do 31 stycznia 2026 r., nie zyskała akceptacji delegatów. Podnoszono, że zaszkodzi to wizerunkowi adwokatury i tym jej członkom, dla których sprawy z urzędu zapewniają znaczącą część wynagrodzenia. Klientów tych przejęliby radcowie prawni, którzy już zapowiedzieli, że do strajku się nie przyłączą. Protestu adwokatów w tej formie zatem też nie będzie.
Opinia dla "Rzeczpospolitej"
Maria Sankowska-Borman, adwokat
Podczas zjazdu zabrakło gotowości do refleksji nad tym, że troska o przyszłość zawodu adwokata nie wyklucza szacunku dla jego historii.
Największą przegraną Krajowego Zjazdu Adwokatury była umowa o pracę. A wraz z nią adwokaci i adwokatki, którzy w postulacie wyboru formy wykonywania zawodu dostrzegali potrzebę uznania, że brak opcji zatrudnienia znacząco ogranicza perspektywy rozwoju zawodowego i coraz mniej przystaje do realiów współczesnego rynku.
Warto wskazać, że projektowana uchwała nie zakładała rewolucji, lecz umiarkowaną i ostrożnie sformułowaną propozycję działań. KZA miał zarekomendować Naczelnej Radzie Adwokackiej podjęcie prac nad wprowadzeniem możliwości wykonywania zawodu również w ramach stosunku pracy, z wyłączeniem obron w sprawach karnych. Jednocześnie bardzo jasno wskazano, że rozwiązania legislacyjne dotyczące nowej formy wykonywania zawodu mają zapewniać gwarancje niezależności formalnej i materialnej oraz tajemnicy zawodowej adwokata w relacji do pracodawcy, organów państwa i osób trzecich, a także możliwość odmowy świadczenia pomocy prawnej w przypadku konfliktu interesów lub konfliktu etycznego.
Wobec takiej propozycji niektóre argumenty podnoszone w dyskusji nad uchwałą były zaskakujące. Wskazywano, że zakaz świadczenia pracy na podstawie umowy o pracę to jedyny element odróżniający adwokatów od radców prawnych, a możliwość zatrudnienia automatycznie odbiera adwokatom przymiot niezależności. Zdumiewający był argument, który powtarzał się w dyskusji merytorycznej, że „jak się komuś nie podoba”, to może zmienić samorząd. Krytycy propozycji twierdzili także, że zmiana uzasadniana jest przez głosy zaledwie kilku procent adwokatów i adwokatek, które nie mogą narzucać całemu samorządowi swoich potrzeb, bo to członkowie samorządu mają się do niego dostosowywać, a nie na odwrót.
Tymczasem uzasadnienie uchwały zawierało konkretne dane statystyczne pozyskane przez autorów, dotyczące odpływu adwokatów do radców prawnych, właśnie z powodu braku możliwości zatrudnienia, a także merytoryczną analizę skutków proponowanej zmiany dla praw i obowiązków członków adwokatury. Kontrargumenty padające na zjeździe miały z kolei wymiar emocjonalny – zarzucano autorom chociażby brak wstydu – i historyczny, odnosząc się m.in. do tego, że brak możliwości zatrudnienia wynika z ustawy, która funkcjonuje już kilkadziesiąt lat i ma oparcie w istocie zawodu, którym jest stanie na straży praw i wolności. Temperatura dyskusji była taka, że postronny obserwator, słuchając tych wypowiedzi, mógłby uznać, że uchwała ma prowadzić do obowiązku zatrudnienia wszystkich adwokatów na etat.
Kwestia historycznego uzasadnienia braku zgody na zmiany jest o tyle zaskakująca, że jednocześnie zjazd przyjął szereg uchwał uznających konieczność dostosowania się palestry do zmieniającego się świata – mówiono o cyfryzacji wymiaru sprawiedliwości, wpływie technologii na zawód adwokata, potrzebie uczestniczenia w modernizacji i kształtowania jej kierunku. Mimo to delegatki i delegaci nie chcieli otworzyć się na argumentację podkreślającą zmieniające się warunki rynku pracy jako uzasadnienie do propozycji zmian.
Zabrakło gotowości do refleksji nad tym, że troska o przyszłość zawodu adwokata nie wyklucza szacunku dla jego tradycji. Decyzja zjazdu pozostawiła więc nie tylko rozczarowanie, ale także pytanie o to, jaką adwokaturę chcemy tworzyć – i dla kogo ma być ona dostępna.